Dotknął tym samym delikatnej kwestii węgierskiego pochodzenia faworyta sondaży przedwyborczych.
Odwiedzający w środę wieloetniczne paryskie przedmieścia Sarkozy odpierał ataki rywala. "Francja dała mi wszystko, wam również da wszystko, jeśli tylko będziecie wiedzieć jak ją szanować i jak ją kochać" - powiedział.
"Pan Le Pen próbuje dyskusji (...), jednak nie mam żadnego zamiaru dyskutować z kimś, kto chce jedynie prowokacji" - dodał szef Unii na rzecz Ruchu Ludowego przebywający w merostwie przedmieść Villepinte.
Dzień wcześniej Sarkozy w podobnym tonie wypowiadał się podczas wiecu wyborczego w Tours, nad Loarą. "Chciałbym coś powiedzieć panu Le Penowi, który wspomniał, iż nie jestem Francuzem w stopniu wystarczającym dla prezydenta republiki. Tak, jestem dzieckiem imigranta" - przyznał.
Po czym kontynuował: "Jestem synem Węgra i wnukiem Greka urodzonego w Salonikach, który bił się za Francję podczas pierwszej wojny światowej". "Ale w mojej rodzinie, panie Le Pen, kocha się Francję" - dodał.
Jednak Le Pen nie pozostawał mu dłużny. "To dokładnie tak, jakby osoba, którą zapraszacie do waszego salonu natychmiast siadała w fotelu dziadka. To kwestia wyczucia" - ironizował.
"Biorąc pod uwagę wyjątkowość szefa państwa, nie jestem całkiem pewny, czy w dobrym guście jest ubiegać się o to stanowisko, jeśli nie jest się przedstawicielem ludu, który zamierza się reprezentować" - dodał Le Pen.
Tu przypomniał postacie takie jak gubernator Kalifornii Arnold Schwarzenegger (z pochodzenia Austriak), czy dawny sekretarz stanu USA Henry Kissinger (urodzony w Niemczech), którzy - pomimo uczestnictwa w życiu politycznym - nie mogą ubiegać się o amerykańską prezydenturę.
Pierwsza tura wyborów prezydenckich we Francji odbędzie się 22 kwietnia. Ewentualna druga tura nastąpi 6 maja.
ab, pap