Pobliskie samochody przewracały się na boki, szyby najbliższych budynków rozpadły się w drobny mak. Kawałki ciężkiego metalu przeleciały nawet dwa domy dalej. To efekt eksplozji, jaka miała miejsce w Los Angeles w środę 30 czerwca. Całkowitemu zniszczeniu uległ m.in. specjalny pojazd policji, stworzony właśnie w tym celu – do bezpiecznego niszczenia materiałów wybuchowych.
Jak informowała LAPD, policjanci tego samego dnia skonfiskowali ponad dwie tony nielegalnych materiałów wybuchowych chińskiej produkcji. Część z nich wywieziono ciężarówkami w bezpieczne miejsce. Na miejscu znaleziono też jednak improwizowane ładunki, które musiały zostać zniszczone na miejscu. W tym celu ściągnięto specjalną komorę, która miała wytrzymać eksplozję.
Szef policji Los Angeles Michel Moore poinformował, że w terenie zamieszkałym próbowano zniszczyć jedynie około 10 kilogramów ładunków wybuchowych, znacznie mniej niż przewidywała specyfikacja pojemnika. – Ta komora powinna umożliwić bezpieczne zniszczenie bomb – podkreślał. Początkowo LAPD informowała, że przyczyna wybuchu jest nieznana. Dopiero po pewnym czasie przyznano, że detonacji dokonano umyślnie.
– Z tym pojazdem zabezpieczającym stało się coś, co nie powinno się stać – podkreślał Moore. – Zamierzamy dowiedzieć się, co to było – zapewniał. W wyniku wybuchu rannych zostało 17 osób, w tym 9 oficerów policji, jeden oficer ATE. Ucierpiało też 6 cywili w wieku od 51 do 85 lat. Ostatnia z rannych osób została opatrzona na miejscu, ale odmówiła transportu do szpitala.
Do aresztu trafił z kolei handlarz nielegalnymi środkami pirotechnicznymi. Oprócz kwestii obrotu fajerwerkami, postawiono mu dodatkowy zarzut narażania na niebezpieczeństwo młodocianych, ponieważ w chwili interwencji policji w domu znajdował się też jego 10-letni bratanek.
Czytaj też:
Sosnowo. Para młoda bawiła się na weselu. W tym czasie ich dom eksplodował