Inicjatywę tę zapowiedzieli wiceprzewodniczący PE Marek Siwiec, który właśnie wrócił z Kijowa, oraz szef delegacji PE ds. współpracy z Ukrainą Adrian Severin.
"Uważam, że jest przestrzeń do znalezienia kompromisu, choć zawziętość i pewność racji obu stron jest olbrzymia" - powiedział Siwiec. Dodał, że tzw. przesłuchanie z udziałem stron konfliktu na Ukrainie powinno odbyć się w PE jak najszybciej, nawet na najbliższej sesji w Strasburgu, pod koniec kwietnia. Zaproszenie ma być skierowane m.in. do prezydenta Wiktora Juszczenki i premiera Wiktora Janukowycza, ale Siwiec uważa, że w rozmowie mogliby wziąć udział ich przedstawiciele.
Inicjatywa wymaga jeszcze zgody tzw. Konferencji Przewodniczących PE, czyli wszystkich szefów frakcji politycznych.
Przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych PE - Jacek Saryusz- Wolski zapowiedział, że ze swojej strony zaproponuje debatę na temat obecnej sytuacji na Ukrainie, podczas kwietniowej sesji plenarnej. Jeżeli chodzi o delegację eurodpeutowanych komisji, która ma pojechać na Ukrainę, to jego zdaniem trudno określić, kiedy to nastąpi.
"Dzisiejsza Ukraina ma demokratyczne instytucje. Ufam, że są one zdolne do rozwiązania obecnego kryzysu, który nie jest czymś nadzwyczajnym. Mam również nadzieję, że paradoksalnie obecny kryzys wzmocni demokrację ukraińską" - powiedział Saryusz-Wolski.
Zdaniem Marka Siwca Unia Europejska nie może w trwającym konflikcie opowiadać się po którejś stronie. "Wszystkie strony mają jednakowy mandat społeczny. W tym sporze nie może być preferencji innych niż dla poszanowania prawa" - dodał. Wiceprzewodniczący PE pozytywnie odniósł się też do płynących z Kijowa informacji o ewentualnej zmianie daty przedterminowych wyborów.
"Alternatywa jest bardzo prosta: albo będą wybory 27 maja bez komisji wyborczych i Partii Regionów, albo znajdziemy kompromis na przyspieszone wybory z udziałem wszystkich stron konfliktu" - powiedział na konferencji prasowej. "To byłoby lepsze niż trzymanie się przy 27 maja, co zupełnie nie jest realistyczne" - dodał.
Angażowanie się PE w konflikt na Ukrainie skrytykował poseł Michał Kamiński, który jest sprawozdawcą PE w sprawie nowego porozumienia, negocjowanego obecnie przez Unię i Ukrainę.
"Nie uważam, że na Ukrainie dzieje się coś niezwykłego. Przyspieszone wybory odbywały się w Niemczech, Francji, wielokrotnie we Włoszech. Parlament Europejski nie powinien wtrącać się w ten spór" - ocenił Kamiński, który - jak podkreślił - także w zeszłym tygodniu odwiedził Kijów po tym, gdy prezydent Juszczenko rozwiązał swym dekretem parlament i ogłosił przedterminowe wybory.
Z powodu wydarzeń na Ukrainie prezydium Komisji Spraw Zagranicznych PE postanowiło spowolnić prace nad raportem Kamińskiego, którego przyjęcie początkowo planowano na czerwiec. - Opóźnienie raportu jest niepotrzebne, bowiem sprawia wrażenie, że na Ukrainie niedobrze się dzieje, a ponadto może być potraktowane jako zabranie głosu w wewnętrznym sporze i próba opowiedzenia się po jednej ze stron" - powiedział na posiedzeniu komisji Kamiński.
Kamiński i Siwiec różnią się w ocenie sytuacji na Ukrainie.
"W moim przekonaniu droga, którą wybrał prezydent, nie jest skuteczna" - powiedział w rozmowie z PAP wiceprzewodniczący PE. "Obie strony stoją w okopach, na Ukrainie" - dodał. Przyznał, że z jego rozmów w Kijowie w środę wynika, że prezydent Juszczenko niechętnie widzi obecnie zagraniczne delegacje. "Juszczenko nie chce, byśmy do niego jeździli, bo wie, że jego autorytet zostanie zachwiany, jeśli zostanie skonfrontowany z literą prawa niezbyt dla niego korzystną" - powiedział Siwiec, nawiązując do dekretu, którym Juszczenko rozwiązał parlament.
"Juszczenko miał prawo i miał rację, że rozwiązał parlament" - ripostował w rozmowie z PAP Kamiński. "Do mnie trafiają jego argumenty, że musiał rozwiązać parlament z powodu bezpieczeństwa narodowego" - dodał.
Na Ukrainie już drugi tydzień demonstrują tysiące zwolenników rządzącej koalicji, sprzeciwiających się rozwiązaniu parlamentu. Opozycja, która popiera dekret szefa państwa, w środę wyprowadziła na ulice ok. 6 tysięcy swoich sympatyków. Zapowiedziała, że protesty będą trwały tak długo, dopóki dekret prezydenta nie zostanie zrealizowany.
ab, pap