Po ucieczce prezydenta Afganistanu Aszrafa Ghaniego, talibowie w niedzielę 15 sierpnia zajęli niemal cały Kabul. Obecnie panują nad większością Afganistanu. Przywódcy Talibanu zapewniają, że ich rządy będą wyglądały inaczej niż 20 lat temu i że ani współpracownicy poprzedniego rządu, ani współpracownicy zachodnich wojsk nie mają się czego obawiać.
Jednak wielu ludzi nie wierzy w te zapewnienia. Świat obiegły dramatyczne zdjęcia lotniska w Kabulu obleganego przez zdesperowanych ludzi, którzy wspinali się na odlatujące samoloty. Do teraz tysiące Afgańczyków koczuje wokół lotniska, licząc na możliwość ucieczki z kraju.
Wielu zastanawia się, jak w ogóle doszło do tak dramatycznych scen i czym wydarzenia w Afganistanie mogą się okazać z perspektywy Polski.
Górka-Winter: Talibowie mieli swoją „bezpieczną przystań”
Dr Beatę Górkę-Winter z Uniwersytetu Warszawskiego, która od lat zajmuje się tematyką Afganistanu, zapytaliśmy, dlaczego ten kraj jest tak trudny do opanowania, o czym przekonali się najpierw Brytyjczycy jeszcze w XIX wieku, potem Sowieci, a teraz Amerykanie.
– Trzeba tu sięgnąć jeszcze do czasów kolonialnych, kiedy kształtowały się współczesne zręby państwowości przede wszystkim w kwestii terytorialnej. Plemienia pasztuńskie zostały sztucznie podzielane linią Duranda w procesie dekolonizacji pomiędzy Afganistan i Pakistan. O tych plemionach mało mówimy, ponieważ nagłówki gazet są opanowane przez talibów. A pamiętajmy, że talibowie wywodzą się właśnie z plemion pasztuńskich. Niestety granica pomiędzy Afganistanem i Pakistanem przebiega przez trudno dostępny teren w górach i jest słabo strzeżona. Operują tam nie tylko bojownicy talibscy, ale i komórki organizacji terrorystycznych. Tych terenów w zasadzie nie da się kontrolować – wyjaśnia nasz rozmówczyni.
Jednym z powodów tego, że dziś mamy do czynienia z tak błyskawiczną ofensywą talibów, to jest to, że talibowie mieli „bezpieczną przystań”, gdzie mogli się odbudować i nieniepokojeni przygotowywali się do kolejnej ofensywy– podkreśla dr Górka-Winter w rozmowie z „Wprost”.
To oczywiście nie jest jedyny powód niepowodzenia międzynarodowej misji. Ekspertka z Uniwersytetu Warszawskiego dużą rolę przykłada też do nieudanej reformy systemu bezpieczeństwa, której skutkiem było to, ze w niemalże całym kraju afgańskie wojsko i służby bezpieczeństwa poddały się bez wystrzału.
– W Afganistanie mieliśmy od 2002 roku szeroko zakrojony projekt reformy sektora bezpieczeństwa, która polegała na budowie licznych rządowych sił, które byłyby w stanie przejąć kontrole nad bezpieczeństwem kolejnych prowincji i dostarczyć Afganistanowi stabilizację, jaką ma każde współczesne państwo dzięki swoim siłom zbrojnym – mówi nam ekspertka. – To co, w Afganistanie się nie udało to tzw. local ownership. Chodzi o to, żeby państwo, w którym buduje się siły bezpieczeństwa, ponosiło główną odpowiedzialność za budowę tych sił. To ono powinno wykazywać wolę polityczną do ich budowy, zapewnić finansowanie. Wiemy, że w Afganistanie jest z tym, nie tylko z powodu konfliktu, ale i z wielu innych powodów, bardzo trudno. W zasadzie cała ta reforma się nie udała – podkreśla rozmówczyni „Wprost”.
„Afgańczycy nie byli gospodarzami reformy wojska”
Ekspertka podkreśla, że winę w tym zakresie w części ponoszą sami Amerykanie, którzy „zawsze narzucają swoją wizję”.