Jest takie stare powiedzenie, że jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Albo o bardzo duże pieniądze. A skoro branża pornograficzna – to bardzo, bardzo duże pieniądze... Ale może od początku.
Od października (nie)sławny portal OnlyFans zakaże publikacji zdjęć i filmów o tematyce erotycznej. Zero porno, zero seksu. Tylko zdjątka kotków i babci. Czym jest OnlyFans? Najprościej powiedzieć: enklawą.
Miejscem, w którym wszystkie osoby chcące zarabiać w branży dla dorosłych mogły to robić bez obaw o utratę zdrowia, wpadnięcie w złe towarzystwo czy wyzysk ze strony producentów i agencji.
OnlyFans dawało porno-wolność. Kończyło dyskusje o przemocy, brutalności i gwałcie. Tu dziewczyny – i faceci też – decydowali, co robią, z kim i jak. Likwidując pośredników (producentów, agencje itp.), portal stworzył rosnącą w siłę enklawę amatorskiego porno. Wypłaty dla użytkowników sięgnęły ostatnio – zgodnie z tym co podaje portal – pięciu miliardów dolarów. Pieniądze, o jakich Hollywood, Netflix, Apple czy Prime mogą marzyć.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.