We wtorek talibowie ogłosili skład nowego rządu Afganistanu. Zaskoczenia brak. Nie ma w nim ani jednej kobiety. Nie ma też, działającego przez blisko dwie dekady, Ministerstwa ds. Kobiet. Zaskoczeniem jest to, że przeciwko takiemu rozdziałowi władzy na ulice miast wyszły protestować Afganki.
Nie ma co porównywać skali tych protestów do np. polskiego Strajku Kobiet. Nawet w Kabulu, zdecydowanie najbardziej „zachodnim” mieście Afganistanu, niewiele Afganek ma odwagę otwarcie występować przeciwko talibom. W stolicy – a mówimy o mieście, w którym mieszka 4,5 miliona ludzi – w środowym proteście przeciwko nowemu rządowi wzięło udział kilkadziesiąt kobiet z hasłami wydrukowanymi na dwóch plakatach i kilku kartkach A4.
„Jesteśmy razem. My się nie boimy” – skandowały Afganki, czujnie obserwowane przez brodatych bojowników z karabinami maszynowymi w rękach.
Podobne demonstracje afgańskie media odnotowały wczoraj także w prowincjach Badakszan i Parwan. Jak podlicza telewizja ToloNews, łącznie w tych kilku odrębnych protestach uczestniczyło kilkaset kobiet. Niewiele? Wystarczająco dużo, żeby talibowie zaczęli się bać.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.