Określenie „żywa legenda” jest często nadużywane, ale nie w jego przypadku. Manny Pacquiao, niewysoki Filipińczyk, który wygrał w karierze 62 walki bokserskie, w tym 39 przez nokaut, przez lata był niepokonany w ringu, zdobył pasy mistrza świata w ośmiu różnych kategoriach wagowych i własnymi pięściami pokonał 16 innych mistrzów świata – naprawdę jest żywą, globalną legendą sportu.
Dla kontrastu określenie „zbrodniarz przeciwko ludzkości” jest – szczęśliwie – używane nieczęsto. W naszych czasach zupełnie wyjątkowo. Lecz obecny prezydent Filipin Rodrigo Duterte od kilku dni musi zacząć się do niego przyzwyczajać. Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze wszczął przeciwko niemu postępowanie w związku z „wojną z narkotykami”, czyli rzezią tysięcy winnych i niewinnych ludzi, do których pozwolił bezkarnie strzelać policji.
Manny Pacquiao, choć w poniedziałek ogłosił, że zakończył karierę bokserską, najważniejszą walkę ma dopiero przed sobą. Legendarny „Pac Man” chce w swojej ojczyźnie odsunąć Duterte od władzy.
Zapowiedział, że w przyszłorocznych wyborach będzie kandydować na prezydenta Filipin. Czy wychowany w slumsach 43-letni eks-bokser, milioner i showman stanie na czele 100-milionowego narodu? Pytanie raczej nie brzmi „czy” – tylko „kiedy”.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.