Potwierdzi to każdy doświadczony biznesmen – najlepsze interesy robi się po cichu i za cudze pieniądze. Władimir Putin odkrył tę prawdę w okolicach 2014 roku.
Po co wysyłać na wojnę rosyjską armię, narażając się w ten sposób na międzynarodowe sankcje, polityczny ostracyzm i płaczące w telewizji po zabitych synach matule – skoro tych samych ludzi można posłać w świat anonimowo, jako „prywatnych instruktorów wojskowych”, oficjalnie zaprzeczając jakichkolwiek z nimi związków, a de facto wykorzystując ich do swojej mocarstwowej polityki?
Ba, czym dalej od Rosji, tym mniejsze ponosząc przy tym koszty, bo za wsparcie „instruktorów” chętnie zapłacą dyktatorzy i wojskowe junty trzęsące krajami trzeciego świata.
Odkrycie tej prawdy zaowocowało w ostatnich latach wysypem prywatnych firm wojskowych w Rosji. Prawdziwą potęgę i sławę zyskała jedna z nich – nieoficjalnie zwana Grupą Wagnera.
Lada chwila „wagnerowcy” otworzą nowy front. Rząd afrykańskiego Mali zapowiedział zaproszenie do siebie około 1 tys. „wojskowych specjalistów” z Rosji. Jeden z najbiedniejszych krajów świata, umęczony wojną domową i walką z islamistami, zamierza wysupływać na nich 10 milionów dolarów miesięcznie.
Wysłać wojsko do innego kraju, nie ponieść za to konsekwencji i jeszcze zarobić? Czysty zysk.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.