Pracujący w londyńskiej policji metropolitalnej 48-letni Wayne Couzens nie był zwykłym funkcjonariuszem. Wyróżniał się kilkoma niepokojącymi cechami, jedną z nich była bez wątpienia jego ksywka – „gwałciciel”. Wśród kolegów słynął też z rozsyłania rasistowskich i homoboficznych materiałów. Na trzy dni przed porwaniem Sarah Everard obnażył się publicznie.
Jeszcze przed założeniem munduru Couzens zdradzał oznaki niepokojących zaburzeń. Jako ochroniarz nieczynnej elektrowni atomowej na południu Anglii zachowywał się często w podejrzany sposób, a mimo to zdołał przejść przez policyjny system rekrutacji, który w teorii nie powinien dopuszczać takich jednostek do służby. Co więcej, nigdy nie był formalnie oskarżony o wykroczenia na tle seksualnym.
Wyrok za zabójstwo Sarah Everard
Sarah Everart zaginęła 3 marca tego roku, jej ciało znaleziono po tygodniu w lesie niedaleko Ashford w hrabstwie Kent. Policjant z Londynu porwał ją, zgwałcił i zabił. Podczas procesu przyznał się do wszystkich zarzucanych mu czynów. W czwartek 30 września Couzens został skazany na dożywotnie pozbawienie wolności. Nie będzie mógł ubiegać się o przedterminowe zwolnienie z więzienia.
Brytyjczycy boją się policji?
O utraconym zaufaniu opinii publicznej po tym morderstwie mówiła nawet szefowa Scotland Yardu, Cressida Dick. Sprawy nie polepsza fakt, że Couzens należał do dobrze wyszkolonej, elitarnej wręcz jednostki policyjnej. Chronił placówek dyplomatycznych, w ostatnim czasie nawet ambasady Stanów Zjednoczonych. W reakcji na jego zbrodnię policja zaleciła jednak, by w razie wątpliwości co do tożsamości funkcjonariuszy, zadzwonić po policję, krzyczeć lub uciekać. To najlepiej świadczy o tym, jak niski jest obecnie poziom zaufania Brytyjczyków do tej służby.
Czytaj też:
Polityk chciał zabić premiera Holandii? Arnoud van Doorn trafił do aresztu