Tego samego dnia Trybunał Konstytucyjny ogłosił, że zawieszenie prezydenta w pełnieniu obowiązków było legalne i tymczasowo władzę sprawować będzie przewodniczący Senatu Nicolae Vacaroiu.
Basescu obiecywał wcześniej, że "w pięć minut" poda się do dymisji, jeśli parlament przegłosuje jego zawieszenie. Zmienił jednak zdanie, gdyż, jak powiedział na konferencji prasowej, jego rezygnacja mogłaby spowodować zawirowania polityczne, a przygotowania do wyborów prezydenckich mogłyby trwać całe miesiące.
"Najlepszym rozwiązaniem dla Rumunii jest referendum w tej sprawie" - oznajmił prezydent.
Zawieszenie go w obowiązkach przez niechętny mu parlament określił jako "element programu eliminacji polityka Traiana Basescu z życia politycznego".
W sytuacji, gdy prezydent nie poda się do dymisji, zgodnie z konstytucją należy rozpisać w ciągu miesiąca referendum, które ma przesądzić, czy zostanie on trwale zawieszony. Jednak biorąc pod uwagę popularność Basescu i zazwyczaj niską frekwencję w wyborach, wydaje się to mało prawdopodobne. Referendum musi się odbyć najpóźniej 20 maja.
Konflikt pomiędzy Basescu a premierem Calinem Popescu Tariceanu zaczął się w ubiegłym roku, gdy Tariceanu odrzucił propozycję rozpisania przedterminowych wyborów, złożoną przez prezydenta. Próbując przypodobać się wyborcom, Tariceanu oznajmił po tym, że Rumunia powinna wycofać swój kontyngent z Iraku, na co nie zgodził się Basescu, zdecydowanie popierający USA.
Jak dotąd walkę o poparcie społeczeństwa wygrywał Basescu. Jednak mimo dużej popularności, prezydent stopniowo popada w izolację wśród polityków, którzy oskarżają go o wzniecanie konfliktów.
Spór osiągnął punkt krytyczny pod koniec marca, kiedy lewicowa opozycja i zwolennicy Tariceanu oskarżyli prezydenta o 19 przypadków łamania konstytucji, m.in. o próby uzurpowania sobie kontroli nad rządem.
pap, ss