Białoruś oskarża Polskę, a Łukaszenka twierdzi, że migranci „sami przylatują”. „Widać radziecką szkołę cynizmu”

Białoruś oskarża Polskę, a Łukaszenka twierdzi, że migranci „sami przylatują”. „Widać radziecką szkołę cynizmu”

Obozowisko w Usnarzu Górnym
Obozowisko w Usnarzu Górnym Źródło: Newspix.pl
Reżim Łukaszenki sieje swoją cyniczną propagandę, mur na polskiej granicy nazywa „warszawską żelazną kurtyną” i twierdzi, że migranci „sami przylatują” do Mińska. Choć kryzys zaczyna już przerastać białoruskie władze. – Widać w tym radziecką szkołę cynizmu i odwracania rzeczywistości – mówi nam Kamil Kłysiński z Ośrodka Studiów Wschodnich.

W narracji polskich władz za sytuację na granicy odpowiada reżim białoruski, a kryzys migracyjny jest elementem „wojny hybrydowej”, którą prowadzi Łukaszenka. Gdy szef MSWiA Mariusz Kamiński prezentował projekt muru na granicy, stwierdził, że Białoruś wytworzyła „sztuczny kryzys migracyjny”, którego celem jest „destabilizacja sytuacji w Polsce i Unii Europejskiej”. Wcześniej premier Morawiecki powiedział, że Łukaszenka wykorzystuje migrantów i chce stworzyć „nowy szlak dla migracji arabskiej do Europy”. Niemal wszyscy politycy PiS, i nie tylko, powtarzają, że dzisiaj polskich granic trzeba bronić.

Straż Graniczna publikuje nagrania, które mają pokazywać, jak białoruskie służby „przerzucają migrantów” na polską stronę. Zdaniem pograniczników to zorganizowana akcja, a migranci są „zwożeni do obiektów po byłej białoruskiej placówce granicznej”, gdzie mają czekać na „dalsze instrukcje od służb”. Straż Graniczna opisywała też przygraniczne prowokacje. Choćby to, jak patrole miały zauważyć jeżdżący po białoruskiej stronie granicy samochód, z którego puszczane były „nagrania płaczu oraz krzyków dzieci”. Pisała również o strzałach, które były oddawane w stronę polskich funkcjonariuszy i żołnierzy.

Białorusini oskarżają Polskę

Białoruska propaganda odpowiada, oskarżając Polskę o... prowokacje. Ostatnio reżim zareagował na komunikat, w którym polskie MSZ informowało o tym, że z Białorusi na teren Polski wtargnęły „niezidentyfikowane, umundurowane osoby z długą bronią”. Jak podawał Biełsat, białoruskie MSZ stwierdziło, że polskie oświadczenie jest „gołosłowne”, a na wtargnięcie nie ma dowodów. „Warszawa celowo używa wyłącznie megafonowej dyplomacji, dogmatycznych oświadczeń dla mediów i bezsensownych populistycznych szturchań w stylu nieoczekiwanych przez nikogo konwojów humanitarnych” – można było przeczytać w komunikacie.