Dziennikarze „NYT” przekonują, że w Polsce przebywa obecnie postać kluczowa dla śledztwa w sprawie uprowadzenia Romana Pratasiewicza przez białoruskie służby. To Gruzin Oleg Galegov, który pod pretekstem wakacji w ojczyźnie 2 lipca uciekł z Białorusi i przedostał się do Polski. Jego koledzy potwierdzają, że to właśnie on odpowiedzialny był za osadzenie samolotu Ryanair z opozycjonistą na pokładzie.
Komentująca doniesienia „New York Times” białoruska dziennikarka Hanna Liubakova nie kryje swojej ekscytacji. Doniesienia amerykańskiej gazety na temat kontrolera lotów z jej kraju, który zatrzymał kurs z Pratasiewiczem, nazywa „gamechangerem” - kluczowym, czynnikiem odwracającym losy meczu. Podkreśla, że informacje ujawnione przez pracownika lotniska potwierdzają naruszenie przez Białoruś co najmniej dwóch międzynarodowych konwencji (z Chicago i Nowego Jorku). Jej zdaniem sprawa ta musi trafić teraz przed Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości przy ONZ.
Mężczyzna miał wyjawić szczegółowe informacje na temat całego incydentu na lotnisku, łącznie z tym, iż ostateczną decyzję podjął obecny na miejscu oficer KGB. W pewnym momencie miał on przejąć kontrolę nad poczynaniami Gruzina i wydawać mu polecenia co do kolejnych działań. W artykule „NYT” czytamy też o mężczyźnie, który zdaniem litewskiego wywiadu miał być zwerbowany przez wywiad wojskowy i śledził Pratasiewicza przez cały lot.
Wymuszone lądowanie i zatrzymanie Ramana Pratasiewicza
Były główny redaktor opozycyjnego kanału NEXTA w maju trafił w ręce białoruskich służb. Stało się to po tym, jak samolot pasażerski, którym podróżował Raman Pratasiewicz i jego dziewczyna, został zmuszony do lądowania w Mińsku. Białoruski opozycjonista po zatrzymaniu udzielił wywiadu rządowej stacji, podczas którego przyznał się do sterowania „masowymi zamieszkami” w sierpniu 2020 r., a także chwalił Aleksandra Łukaszenkę.
Czytaj też:
Ojciec Ramana Pratasiewicza o synu. „Nie wiemy, gdzie jest, możemy się domyślać”