Na początku grudnia Unia Europejska przyjęła piąty pakiet sankcji za „ciągłe naruszenia praw człowieka i instrumentalne traktowanie migrantów” przez Białoruś. Ograniczeniami objętych zostało kolejne 17 osób i 11 podmiotów. Sankcjami objęto ważnych przedstawicieli sądownictwa i placówek propagandowych, a także wysokich rangą polityków i firmy, którzy w celach politycznych zachęcali do nielegalnego przekraczania granicy i pomagali organizować ten proceder. W odpowiedzi Białoruś nałożyła zakaz importu na wiele produktów żywnościowych z krajów zachodnich.
Aleksander Łukaszenka znów grozi Europie
„Jeśli sankcje, które nałożyli (kraje zachodnie – red.) lub nałożą w przyszłości, doprowadzą do nadzwyczajnej sytuacji, możemy nie mieć innego wyjścia tylko zareagować na nie innymi środkami” – białoruska, państwowa agencja BiełTA cytuje wypowiedź Łukaszenki o możliwości zawieszenia tranzytu gazu. Reuters zaznacza, że Białoruś jest kluczowym szlakiem eksportowym rosyjskiego gazu i ropy do Europy. Gazociągiem jamalskim, przez Białoruś i Polskę, surowiec jest transportowany do Niemiec. W ostatnich dniach przepływy były stabilne – podaje Reuters.
Dmitrij Pieskow reaguje
Łukaszenka kierował już podobne groźby pod adresem Europy w listopadzie. Wówczas prezydent Rosji Władimir Putin oświadczył, że nie wiedział o ruchu białoruskiego prezydenta. Z kolei na ostatnią wypowiedź Łukaszenki zareagował rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow. Wyraził on nadzieję, że nic nie powstrzyma Rosji przed wypełnieniem wynikających z kontraktów zobowiązań dotyczących dostaw gazu. Do gróźb Łukaszenki nie odniósł się jeszcze Gazprom.
Czytaj też:
Łukaszenka szykuje referendum. Pytań jeszcze nie ma, ale znamy wynik głosowania