W poniedziałek na ranem, między wyspą Bornholm a szwedzkim miastem Ystad, zderzyły się dwa frachtowce: pływający pod duńską banderą Karin Hoej o długości 55 metrów i brytyjski 90-metrowy statek Scot Carrier. Szwedzka Straż Przybrzeżna poinformowała, że duńska jednostka około godziny 3:30 przesłała automatyczny sygnał alarmowy. W wyniku zderzenia mniejszy statek przewrócił się do góry dnem. Przewróconą łódź odholowano bliżej lądu, by służby mogły przeszukać kadłub. Szwedzka Administracja Morska poinformowała po południu, że znaleziono w nim ciało jednego z marynarzy.
Akcja poszukiwawcza
Zaginiony jest drugi członek załogi. Eksperci od samego początku zaznaczali, że przy panujących obecnie warunkach – woda w Morzy Bałtyckim ma 4 stopnie Celsjusza – szanse na przeżycie dawałyby tylko specjalne kombinezony, które pozwalają na utrzymanie temperatury ciała i pomagają w utrzymaniu się na powierzchni. W akcji ratunkowej i poszukiwaniach brało udział kilkadziesiąt jednostek, wśród których były także prywatne kutry. Nad miejscem katastrofy latał także śmigłowiec szwedzkiej straży przybrzeżnej. Z kolei brytyjski kontenerowiec nie został uszkodzony, a załoga nie ucierpiała.
Trwa śledztwo
Duński Instytut Meteorologiczny przekazał, że choć w chwili zderzenia była mgła, to jednak warunki nie były nadzwyczajne jak na tę porę roku. Jak podaje Reuters, szwedzka prokuratura poinformowała, że prowadzone jest śledztwo w sprawie rażącego zaniedbania w ruchu morskim i kierowanie jednostką pod wpływem alkoholu. Zatrzymano dwóch podejrzanych: Brytyjczyka i Chorwata. Śledczy nie podają jednak szczegółów sprawy.
Reuters zwraca uwagę, że na wodach Bałtyku między Szwecją i Danią występuje duży ruch, ale do kolizji dochodzi rzadko. W 2006 r. mały duński statek zatonął po zderzeniu się ze szwedzką łodzią, ale cała załoga została uratowana.
Czytaj też:
Zderzenie statków na Bałtyku. Służby przerwały poszukiwania zaginionych marynarzy