Ambasador Aleksander Pietrow z okazji świąt Bożego Narodzenia i zbliżającego się Nowego Roku wysłał kartkę z życzeniami do przewodniczącego komisji spraw zagranicznych parlamentu Estonii Marko Mihkelsona. Prawdopodobnie nie przypuszczał, że ten podzieli się jej treścią z internautami, publikując jej zdjęcie na Twitterze.
„Tymczasem wszyscy źle zrozumieliśmy Rosję. Dostałem kartkę od rosyjskiego ambasadora w Tallinie” - pisał Mikhelson. Dołączył zdjęcie z życzeniami napisanymi odręcznie długopisem. Treść jest w dwóch językach: rosyjskim i estońskim. Ambasador Pietrow pozwolił sobie na specyficzny żart, ponieważ ze stanowiska odchodzi na początku 2022 roku. Swoją misję dyplomatyczną pełni w tym kraju od 2015 roku. Jego następcą będzie Władimir Lipajew.
Estonia jest jednym z tych krajów, które najbardziej obawiają się imperialistycznej polityki Moskwy. Rosja w ostatnim okresie zgromadziła ponad 100 tys. żołnierzy przy swojej granicy z Ukrainą. Ruch ten, w połączeniu z podsycaniem przez Białoruś kryzysu migracyjnego we wschodniej części Unii Europejskiej, wywołał spore napięcia pomiędzy Rosja i NATO.
Władimir Putin obwinia Zachód o eskalację napięć
Jak podawał Reuters, we wtorek 21 grudnia w czasie rozmowy z wysokimi rangą rosyjskimi wojskowymi prezydent Władimir Putin oskarżył Zachód o eskalację napięć w Europie. Zapowiedział też, że Rosja zareaguje „odpowiednio” na każdą agresję Zachodu i nadal będzie rozwijać swój potencjał militarny. „To co USA robi na Ukrainie jest na wyciagnięcie ręki. Powinni zrozumieć, że nie mam dokąd się wycofać. Czy myślą, że będziemy przyglądać się bezczynnie?” – mówił Putin w czasie kolegium resortu obrony. „Jeśli agresywna linia naszych zachodnich kolegów będzie kontynuowana, podejmiemy odpowiednie kroki militarno-wojskowe i zareagujemy ostro na nieprzyjazne kroki” – oświadczył. Putin nie sprecyzował jednak charakteru tych środków.
Putin podkreślił, że Rosja ma nadzieję na konstruktywne rozmowy z Brukselą i Waszyngtonem w sprawie wysuniętych przez nią propozycji dotyczących tzw. gwarancji bezpieczeństwa. Stwierdził, że „pojawiły się sygnały”, że Zachód jest gotowy, by pracować nad tymi propozycjami. „Konflikty zbrojne i rozlew krwi to nie jest absolutnie coś, co byśmy wybrali. Nie chcemy takiego scenariusza” – stwierdził.
Czytaj też:
Putin oznajmił, na co nie ma wpływu. „Może wydać wam się to dziwne, ale...”