Początek stycznia przyniósł niespodziewane zamieszki w Kazachstanie, kraju należącym do grupy państw mocno związanych z Rosją i Białorusią. Nic dziwnego, że do tamtych zdarzeń w swojej wypowiedzi odniósł się także prezydent tego ostatniego kraju.
— Ten rok będzie niełatwy. Świat bardzo poważnie się zmieni pod względem łączenia się narodów i państw w sojusze. Takim państwom jak nasze nie tylko będzie trudno przetrwać w pojedynkę, ale wręcz będzie to niemożliwe. Dlatego wziąłem ostrzejszy kurs na utrzymanie naszej suwerenności i niezależności, na to, byśmy byli państwem. Ale w ścisłej więzi z najbliższymi przyjaciółmi i braćmi – mówił Aleksander Łukaszenko/
Oprócz Rosji i Kazachstanu, wśród najbliższych krajów polityk ten wymienił też Ukrainę. — Nieważne, co tam się dziś dzieje. Naród jest tam na skraju wyczerpania. Tak długo być nie może. Musimy zrobić wszystko, żeby przywrócić Ukrainę na łono naszej prawdziwej wiary – podkreślał.
Łukaszenko: Za wszelką cenę należy ratować Rosję
Wracając do sytuacji w Kazachstanie, prezydent Białorusi podkreślał, że nie zdziwiły go tamtejsze wydarzenia. — Zawsze ostrzegałem, że jak tylko dopuścimy do jakiegoś pęknięcia, od razu chluśnie woda. Tak się stało w Kazachstanie, skorzystały z tego zagraniczne bandziory i ruszyły przede wszystkim na kwitnące południe – komentował.
W ocenie Łukaszenki, zamieszki w Kazachstanie są kolejną odsłoną globalnej wojny z Rosją. Stwierdził, że jeśli Moskwa upadnie, to złowrogie siły „przemielą nas w żarnach i wyplują”. Podkreślał, iż za wszelką cenę należy ratować Rosję – „centrum naszego prawosławia i nie tylko”.
Czytaj też:
Kazachstan w chaosie. Prezydent mówił o strzelaniu do protestujących