Rada Bezpieczeństwa Organizacji Narodów Zjednoczonych debatowała ws. Ukrainy. Ambasador Stanów Zjednoczonych Linda Thomas-Greenfield stwierdziła, że Moskwa próbowała „bez żadnych podstaw faktycznych przedstawić Ukrainę i kraje zachodnie jako agresorów, a także sprowokować pretekst do ataku”. Wszystko przez zgromadzenie ponad 100 tys. żołnierzy w pobliżu granicy z Ukrainą.
Ambasador Rosji Wasilij Nebenzia, cytowany przez Washington Post stwierdził, że Stany Zjednoczone „prowokują eskalację” sytuacji, fałszywie oskarżając Moskwę o przygotowanie inwazji na Ukrainę. – Czekasz, aż to się stanie tak, jakbyś chciała, aby twoje słowa stały się rzeczywistością – powiedział dyplomata do ambasador USA. Rosja chciała przy poparciu Chin przeprowadzić sesję za zamkniętymi drzwiami, jednak większość z 15 osób uczestniczących w Radzie opowiedziała się za publicznym posiedzeniem.
Sporo emocji na posiedzeniu ONZ ws. Ukrainy. Starcie ambasadorów Rosji i USA
Na zgromadzenie rosyjskich wojsk zwrócił też uwagę ambasador Ukrainy przy ONZ Serhij Kyslyca, który wskazał, że jest tam około 130 tys. osób – podało CNN. – Pytanie brzmi, dlaczego są tam te wszystkie rosyjskie siły. Zadaliśmy to pytanie na różnych forach, wysyłając jasne wiadomości – powiedział dyplomata. Kyslyca dodał, że to „bezpośredni dowód na niechęć Rosji do deeskalacji i przygotowywanie się do usprawiedliwienia dalszej agresji”.
Ambasador Ukrainy mówił, że jego kraj popiera utrzymywanie otwartych kanałów dyplomatycznych. Jednocześnie zapewnił, że Ukraina jest gotowa, aby się bronić. Kyslyca podziękował Thomas-Greenfield za prośbę o spotkanie ws. Ukrainy. Nebenzia nie wysłuchał wypowiedzi ukraińskiego dyplomaty, bo opuścił salę posiedzeń Rady Bezpieczeństwa ONZ tuż przed przemówieniem Kyslycy. Rosyjski ambasador przeprosił i wyjaśnił, że musi spotkać się z Sekretarzem Generalnym.
Czytaj też:
Putin blefuje w sprawie Ukrainy? Ekspert: Zachód odrobił lekcje po Gruzji i Krymie