Na oficjalnej stronie internetowej informacji prawnej Federacji Rosyjskiej pojawił się dekret o planowanym wysłaniu 200 białoruskich żołnierzy do Syrii. Decyzję podjął premier Rosji Michaił Miszustin, który polecił ministerstwom Obrony oraz Spraw Zagranicznych wynegocjować i podpisać umowę o współpracy z Białorusią. Dokument miał dotyczyć dostarczania pomocy humanitarnej.
Sprawa była o tyle dziwna, że białoruska konstytucja nie zezwala na wysyłanie kontyngentów wojskowych do innych krajów. Również Aleksandr Łukaszenka oświadczał, że nie wyśle białoruskich żołnierzy do Syrii. Białorusi o pomoc nie prosił także prezydent Syrii Baszar al-Asad. Analitycy zwracali uwagę, że Rosji nie brakuje żołnierzy, a komunikat miał na celu zasygnalizowanie, że białoruski dyktator nie decyduje już o swoim wojsku.
Zgrzyt w relacjach między Rosją i Białorusią. Aleksandr Łukaszenka zaskoczony
Głos w końcu zabrał sam Łukaszenka, który doniesienia o wysłaniu rosyjskiego białoruskiego wojska do Syrii nazwał „kolejnym fake newsem”. – To dla mnie nowość. Zrozumcie, że zgodnie z obowiązującymi przepisami to niemożliwe bez udziału prezydenta. A ja nikogo tam nie wysłałem – podkreślił białoruski przywódca, cytowany przez państwową agencję Biełta.
Łukaszenka tłumaczył, że syryjski rząd poprosił ich jedynie o wysłanie lekarzy. Prezydent Białorusi odpowiedział, że będzie to możliwe, również jeśli chodzi o wojskowych lekarzy, ale nie w tym momencie. Łukaszenka wskazał, że jego kraj boryka się z problemami spowodowanymi pandemią koronawirusa. Według białoruskiego dyktatora sprawy nie zmienia fakt, że wsparcie znajdowałoby się poza aktywnym obszarem działań wojennych.
Czytaj też:
Aleksandr Łukaszenka o wydarzeniach z sierpnia 2020 r. Był „więcej niż gotowy” na wojnę z Polską