W czwartek na Białorusi startują 10-dniowe manewry wojskowe z udziałem Rosji. W ćwiczeniach ma wziąć udział około 30 tys. żołnierzy. Według NATO wspólne manewry to największy przerzut wojsk na teren Białorusi od czasów zimnej wojny – poinformowała agencja Reutera.
Władimir Putin nie pojawi się na manewrach
Rzecznik Kremla określił manewry jako poważne. Zaznaczył, że Rosja i Białoruś stoją w obliczu „bezprecedensowych zagrożeń” i pierwotny zakres ćwiczeń może ulec rozszerzeniu, jeśli sytuacja będzie bardziej napięta – podała agencja TASS. Dmitrij Pieskow powiedział, że to nie są pierwsze wspólne manewry obu państw. Dodał, że na ćwiczeniach nie pojawi się osobiście prezydent Władimir Putin.
Eksperci zwracają uwagę, że działania Rosji mogą jeszcze bardziej martwić Ukrainę. Ćwiczenia na Białorusi sprawiają, że wojska rosyjskie znalazły się znacznie bliżej stolicy tego kraju. Od granicy w najbliższym punkcie jest do Kijowa ponad 90 km.
Ćwiczenia wojskowe pretekstem dla Rosji
Komentatorzy, w tym białoruska opozycja, obawiają się, że manewry wojskowe to tylko pretekst do tego, aby rosyjskie siły na stałe zagościły na terytorium Białorusi. Kreml zapowiedział jednak, że po ćwiczeniach ich wojska powrócą do swoich stałych garnizonów.
Analitycy podkreślają również, że Aleksandr Łukaszenka do tej pory sprzeciwiał się pomysłowi goszczenia stałej bazy rosyjskiej. Prezydent Białorusi zmienił jednak swoje nastawienie w wielu kwestiach po tym, jak otrzymał od Rosji wsparcie po protestach opozycji po wyborach w 2020 r.
USA. Biały Dom o manewrach na Białorusi
Rzecznik Białego Domu komentując rosyjsko-białoruskie manewry powiedziała, że ćwiczenia z pewnością nie służą deeskalacji napięć w regionie. Jen Psaki oceniła, że jest to bardzo niepokojące, ale nie chciała powiedzieć, czy jest to przygotowanie do inwazji na Ukrainę.