Emmanuel Macron poleciał do Moskwy w ubiegłym tygodniu. Wtedy z Władimirem Putinem rozmawiał przez pięć godzin. Później wylądował w Kijowie, w sobotę znów rozmawiał z Putinem, tym razem telefonicznie. W międzyczasie poleciał do Berlina, gdzie w ramach Trójkąta Weimarskiego rozmawiał z kanclerzem Scholzem i prezydentem Dudą. Pytanie, co do sytuacji wokół Ukrainy wnoszą rozmowy i apele Macrona? Jakub Mielnik w swoim tekście przypominał, że swego czasu Nicolas Sarkozy też przywoził z Moskwy zapewnienia o wstrzymaniu inwazji – wówczas chodziło o Gruzję, gdzie inwazja trwała w najlepsze.
Jednak we Francji temat Ukrainy i Rosji to nie tylko kwestia polityki międzynarodowej. To również temat, który rozgrzewa dyskusję w kampanii wyborczej. I choć Macron wciąż nie ogłosił oficjalnie, że wystartuje w wyborach, to sondażownie traktują go jako kandydata. W badaniach jest liderem, po piętach depcze mu Marine Le Pen, tuż za nią jest Valerie Pecresse. Le Pen, z którą poprzednio Macron walczył w drugiej turze, ma w kwestii Ukrainy jasne stanowisko. Pod koniec grudnia stwierdziła, że Ukraina to „strefa wpływów Rosji”, a później oceniła, że „Unia Europejska jest zerem” i nie ma kwestii Ukrainy nic do powiedzenia.