Świat z przerażeniem obserwuje rosyjskie wojska z trzech stron otaczające Ukrainę, zastanawiając się, co zrobi Władimir Putin i czy dojdzie do wojny na większą niż dotychczas skalę. Bo wojna na wschodzie Ukrainy toczy się od lat. A wszystko zaczęło się od ukraińskich aspiracji do bliższej współpracy z Unią Europejską.
Podpisanie umowy stowarzyszeniowej i Euromajdan
Jedną z najważniejszych przyczyn, które doprowadziły do rosyjskiej agresji na Ukrainie, była umowa stowarzyszeniowa z Unią Europejską, którą Ukraina miała podpisać podczas szczytu Partnerstwa Wschodniego Unii Europejskiej w Wilnie w dniach 28–29 listopada 2013 r. Ówczesny prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz w ostatniej chwili uznał, że wynegocjowanej rok wcześniej umowy nie podpisze.
To wywołało serię gwałtownych wielomiesięcznych protestów społecznych w Kijowie, które przeszły do historii pod nazwą Euromajdanu. Protestujący domagali się już nie tylko podpisania umowy z Unią Europejską, ale i zmian politycznych, z dymisją Janukowycza na czele.
Gdy w lutym 2014 roku władze próbowały krwawo stłumić protesty przy użyciu jednostek sił specjalnych milicji, czyli „Berkutu”, skończyło się to śmiercią kilkudziesięciu osób, a prezydent Janukowycz uciekł do Rosji.
Zielone ludziki na Krymie
Krym należał do USRR od 1954 roku, gdy w ramach ZSRR został przekazany przez Rosję z okazji trzechsetnej rocznicy ugody perejasławskiej. Decyzję podjął I sekretarz KPZR Nikita Chruszczow. Po rozpadzie ZSRR i uzyskaniu niepodległości przez Ukrainę w 1991 roku Krym pozostał pod władzą Kijowa, chociaż funkcjonował na zasadach autonomicznej republiki. Krymski Sewastopol pozostał zaś bazą rosyjskiej floty czarnomorskiej.