Napaść Rosji na Ukrainę i realizowane przez agresora brutalne działania wojenne nie omijają nawet obiektów i osób cywilnych. Niektóre z tych działań mają wręcz cechy ludobójstwa, czego dowodzi rosnąca liczba śmiertelnych ofiar, w tym dzieci. Nieodwracalność następstw, jakimi są śmierci ludzi to straty, których pełny wymiar dalece wykracza poza wskaźniki liczbowe. To ogrom nieszczęść i dramatów ludzkich, tak głębokich, że żadne rachunki ilościowe nie są w stanie tego należycie odzwierciedlić.
Dla wielu mieszkańców kraju niszczonego przez wojnę jedynym ratunkiem w takich warunkach staje się imigracja. Dotyczy to przede wszystkim przerażonych wojną kobiet i dzieci oraz innych osób, w tym takich, które ze względu na indywidualną sytuację, np. stan zdrowia nie są w stanie skutecznie włączyć się w walkę z agresorem.
Pierwsze międzynarodowe szacunki dotyczące ukraińskiego uchodźctwa wojennego wskazują, że liczba takich imigrantów może sięgać 5–6 milionów. Przy tym wiele wskazuje, że jeśli działania wojenne będą się przeciągać, to liczba ta będzie rosła. To wielki, rzędu 11-13 proc., ubytek potencjału ludzkiego dla liczącej ponad 44 miliony mieszkańców Ukrainy.
Pozostaje tylko mieć nadzieję, że po zakończeniu wojny imigranci będą wracać do swojego kraju. Nadzieja ta ma podstawy zarówno w takich właśnie deklaracjach i planach imigrantów, ale także w cechujących Ukraińców imponująco silnych, patriotycznych postawach. Wystarczy powiedzieć, że ukraińscy mężczyźni, do niedawna przebywający i pracujący w Polsce, obecnie masowo wracają do swojego kraju, aby włączyć się w walkę z okupantem. Odczuwalne jest to zresztą na polskim rynku pracy. Pracodawcy z wielu sektorów, w tym zwłaszcza transportu czy budownictwa, wciąż jeszcze nie znajdują dostatecznej liczby pracowników mogących zastąpić Ukraińców, którzy opuścili nasz kraj.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.