Białoruski niezależny kanał Nexta poinformował, że „rosyjski propagandzista Andriej Babicki zginął w Doniecku”. O śmierci dziennikarza poinformowała jego znajoma, moskiewska dziennikarka Anna Mitina.
Przeszłość zawodowa Babickiego wyglądała inaczej. Jego sylwetkę opublikowało Radio Swoboda, z którym był związany przez 25 lat.
Babicki pracował w Czeczenii podczas pierwszej i drugiej wojny czeczeńskiej i był jednym z nielicznych korespondentów, którzy relacjonowali sytuację w oblężonym Groznym jesienią 1999. Jego reportaż został ostro skrytykowany przez rosyjskie władze.
W styczniu 2000 r. został zatrzymany przez wojsko i trafił do aresztu śledczego w północnej Czeczenii. Władze oskarżyły go o naruszenie „zasad postępowania dziennikarzy w strefie operacji antyterrorystycznej”. Wywołało to protesty środowiska dziennikarskiego i obrońców praw człowieka. Rosyjskie władze twierdziły, że Babicki został wymieniony na trzech wojskowych. On sam w to nie wierzył i twierdził, że rzekoma wymiana była zainscenizowana przez służby specjalne. Twierdził, że o jego losie zadecydował sam Władimir Putin.
Po tym, jak został uwolniony, przeniósł się do Pragi. Pracował dla Radia Swoboda, ale został z niego zwolniony w 2014 roku. Według Babickiego powodem były różnice zdań w redakcji dotyczące jego relacji ze wschodniej Ukrainy. Nie była to oficjalna przyczyna zwolnienia.
W 2015 roku Babicki zamieszkał w Doniecku. Rozpoczął współpracę z rosyjskimi mediami i prasą tzw. Donieckiej Republiki Ludowej. Stawał po stronie Władimira Putina i ostro krytykował Ukrainę. W ostatnich miesiącach życia nie komentował sytuacji politycznej. W żaden sposób nie wypowiedział się o rosyjskiej inwazji na Ukrainę, która na pełną skalę rozpoczęła się 24 lutego.
Rosja chce podzielić Ukrainę na dwie części. Będzie referendum w Ługańsku?