Przypomnijmy: jednym z pierwszych celów, zajętych przez wojska rosyjskie po napaści na Ukrainę, była elektrownia atomowa w Czarnobylu. Obiekt oddalony o zaledwie kilkanaście kilometrów od granicy białorusko-ukraińskiej został zajęty już pierwszego dnia wojny, 24 lutego.
Doniesienia o zajęciu elektrowni nad Dnieprem wywołało zaniepokojenie w całej Europie. Dlaczego? Wprawdzie elektrownia nie działa od czasu katastrofy w 1986 r., jednak nadal pracuje tam sztab specjalistów, których zadaniem jest monitorowanie znajdujących się tam odpadów radioaktywnych.
Czarnobyl. Zmuszeni do współpracy z okupantem
Jeśli doszłoby do zakłócenia pracy urządzeń monitorujących składowisko, istniałoby poważne ryzyko uwolnienia do atmosfery izotopów promieniotwórczych. Innymi słowy, mogłoby dojść do powtórki z 1986 r. Radioaktywna chmura rozprzestrzeniła się wówczas nie tylko nad zachodnimi terenami Związku Radzieckiego, ale również krajami Europy Środkowej – w tym Polski – a nawet Skandynawii.
Rosjanie opuścili Czarnobyl z końcem marca. Dziennikarze brytyjskiej telewizji BBC jako jedni z pierwszych odwiedzili elektrownię po odzyskaniu nad nią kontroli przez Ukraińców. Udało im się porozmawiać z inżynierami i technikami, którzy byli zmuszeni nadal pracować w elektrowni, pomimo zajęcia jej przez żołnierzy rosyjskich.
Ciągłe przesłuchania personelu
Jak wynika z uzyskanych przez BBC relacji, po dwóch dniach do ukraińskiej kadry dołączył zespół z Rosatomu, czyli rosyjskiej agencji energii atomowej. Natomiast 169 żołnierzy Gwardii Narodowej Ukrainy, którym nie udało się powstrzymać żołnierzy agresora, zostało wziętych do niewoli i przetrzymywanych w piwnicach elektrowni.
– Chcieli wiedzieć, jak placówka jest zarządzana. Chcieli uzyskać informacje o wszystkich procedurach, dokumentach i operacjach. Bałem się, ponieważ przesłuchiwali nas bez przerwy. Czasem przesłuchania miały gwałtowny przebieg – powiedział Ołeksandr Łobada, nadzorca bezpieczeństwa radiologicznego.
Kradł paliwo, by nie dopuścić do katastrofy
Inny pracownik wspomniał, jak zasilanie elektrowni w energię elektryczną zostało wstrzymane na trzy dni. Wówczas zdecydował się kraść Rosjanom paliwo, byle tylko nie dopuścić do zatrzymania pracy generatora.
– Gdybyśmy utracili moc, miałoby to nieobliczalne skutki. Mogłoby dojść do uwolnienia materiału radioaktywnego. Łatwo sobie wyobrazić skalę tej katastrofy. Nie bałem się o swoje życie (...) Bałem się tragedii, przed którą mogła stanąć ludzkość – powiedział inżynier Walerij Siemionow.
Rosjanie zostali napromieniowani
Zachowanie rosyjskich żołnierzy wskazywało na to, że nie zostali wcześniej poinstruowani przez przełożonych, jak należy dbać o swoje bezpieczeństwo w tym jednym z najbardziej radioaktywnych miejsc na Ziemi. Rosjanie wykopali okopy w lesie nieopodal elektrowni i pełnili w nich warty. Eksperci nie mają wątpliwości, że wszyscy żołnierze zapadną na chorobę popromienną. Najpierw pojawią się u nich wymioty i silne bóle głowy, potem bezpłodność i nowotwory.
Tuż przed wycofaniem się, Rosjanie splądrowali teren elektrowni. Zabrali ze sobą wziętych w niewolę żołnierzy ukraińskich, którzy najprawdopodobniej są obecnie przetrzymywani na terenie Rosji.
Wojna na Ukrainie a promieniowanie w Polsce. PAA wydała komunikat
Państwowa Agencja Atomistyki uspokaja, że na chwilę obecną Polacy nie muszą się obawiać skutków obecności Rosjan w nieczynnej elektrowni w Czarnobylu.
– Agencja na bieżąco analizuje dane otrzymywane z krajowego systemu monitoringu radiacyjnego. Nie odnotowano żadnych niepokojących wskazań aparatury pomiarowej. Obecnie na terenie RP nie ma zagrożenia dla zdrowia i życia ludzi oraz dla środowiska – brzmi komunikat, opublikowany przez agencję na Twitterze.
twitterCzytaj też:
Generał Dombrowski stoi za atakiem na największą w Europie elektrownię atomową. PAA informuje o promieniowaniu w Polsce