Na wjeździe do Nieżyna blokposty, czyli punkty kontrolne, ustawione są nawet co kilkaset metrów. Żeby wjechać do miasta trzeba zrobić slalom między leżącymi na drodze drzewami, betonowymi blokami i spalonymi pojazdami rosyjskiej techniki wojskowej. Po zmroku to dodatkowe utrudnienie. Jeszcze półtora tygodnia temu tą drogą posuwały się wojskowe kolumny – od strony Welykiej Dorohy szli od strony obwodu sumskiego, by przebić się na trasę kijowską. Od Sum szli na Pryłuki, a dalej na Nieżyn, by dostać się na trasę kijowską i od północy atakować ukraińską stolicę. To im się nie udało, jednak obwód czernihowski po prostu zmasakrowali. Byliśmy w miejscowościach Nieżyn, Weluka Doroha, Nowyi Bykiw, Nowa Basań i wreszcie w mieście będącym stolicą obwodu – Czernihowie.
Strzały na blokpoście
Do Nieżyna wjeżdżamy po zmroku, w mieście obowiązuje całkowite zaciemnienie. Na blokpoście, po drugiej stronie padają strzały. Jak się okazuje – ostrzegawcze, bo ktoś jadący z naprzeciwka nie zauważył punktu kontrolnego. Trudno je bowiem dostrzec w kompletnej ciemności, a na dojeździe trzeba wyłączać światła. – Żeby tu tylko takie strzały padały – rzuca jeden z wojskowych.
Do samego Nieżyna wojska rosyjskie nie weszły, miasto było jednak okrążone i wielokrotnie niszczone. A pod nim, w miejscowości Welyka Doroha czołgi rozjechały pola przyjmując pozycje do ostrzału wszystkiego, co znalazło się w ich zasięgu. Zniszczone zostały zarówno domy, jak i miejscowa szkoła. Trwa właśnie wielkie sprzątanie terenu po wycofaniu się stąd rosyjskich wojsk (ostatecznie wyszły z obwodu 3-4 kwietnia).
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.