Jak poinformował Pułk „Azow” na Telegramie, w poniedziałek 11 kwietnia w godzinach wieczornych rosyjskie siły okupacyjne użyły w Mariupolu trującej substancji nieznanego pochodzenia. Miała ona zostać zrzucona z wrogiego bezzałogowego statku powietrznego. Ofiary mają mieć niewydolność oddechową i doświadczają problemów neurologicznych. Wśród ofiar są zarówno wojskowi, jak i cywile.
Na razie nie wiadomo, ile osób zostało poszkodowanych. Ukraińskie władze nie zabrały głosu w tej sprawie. Źródło zbliżone do ministerstwa obrony Ukrainy podało agencji Interfax, że prawdopodobieństwo wykorzystania przez Rosję broni chemicznej jest bardzo wysokie. Ukraińska dziennikarka Olga Tokariuk podkreśliła, że w Mariupolu nie pracują obecnie żadni niezależni/wiarygodni dziennikarze, więc bardzo trudno zweryfikować podawane informacje. Jak dotąd jedynym źródłem, które informowało o użyciu trującej substancji jest Pułk „Azow”.
Wojna na Ukrainie. Walki o Mariupol
Od początku rosyjskiej inwazji walki o Mariupol są wyjątkowo ciężkie. Miasto jest niemal zupełnie zniszczone. Według szacunków zniszczonych zostało około 90 proc. budynków. Wciąż przebywają tam tysiące cywilów. Według informacji, którymi dysponuje mer, w Mariupolu pozostaje około 120 tys. cywilów, którzy pilnie potrzebują żywności, wody, ogrzewania i łączności.
Władze Mariupola zapewniają jednak, że miasto wciąż się broni. Te doniesienia potwierdził naczelny dowódca Sił Zbrojnych Ukrainy generał Wałerij Załużny. We wpisie na Facebooku podał, że obrona Mariupola trwa i nadal są otwarte linie komunikacji z żołnierzami w mieście. Jak dodał, wojsko robi wszystko co „możliwe i niemożliwe”, aby ratować życie i walczyć z siłami rosyjskimi.