Dyrektor generalny Ukrposzty Ihor Smiliański w piątek 22 kwietnia potwierdził, że jego urząd został zaatakowany przez hakerów. Przeprosił klientów i ujawnił, że chodziło o atak typu DDoS. Nie rzucił jednak żadnych oskarżeń pod adresem Federacji Rosyjskiej ani nawet nie zasugerował, kto mógłby stać za podobnym czynem.
„Naprawdę robimy wszystko, wspólnie z dostawcami internetu, aby przywrócić działanie sklepu internetowego i innych systemów Ukrposzty, które również tymczasowo nie działają z powodu ataku DDoS na nasze systemy” – przekazał za pośrednictwem Facebooka Smiliański.
Przed cyberatakami od początku rosyjskiej inwazji ostrzegają za to pozostali ukraińscy urzędnicy. Choć władze na Kremlu zaprzeczają i oficjalnie odcinają się od podobnych praktyk, to nie jest tajemnicą, Że Rosja dysponuje ogromną ilością pracujących dla rządu hakerów. Na początku kwietnia strona ukraińska informowała zresztą, że udało jej się udaremnić hakerski atak na swoją sieć energetyczną.
Wielu komentatorów podaje też motyw, który pasowałby do rosyjskiego ataku właśnie teraz. Zwracają uwagę na wypuszczony niedawno znaczek pocztowy z ukraińskim żołnierzem, który wyciąga środkowy palec do okrętu. Z podpisu dowiadujemy się, że jest to obrońca z Wyspy Węży, komunikujący się w ten sposób z załogą krążownika „Moskwa”.
Wojna na Ukrainie. Zatopienie „Moskwy”
Warto dodać, że „Moskwa” została niedawno zatopiona. Według Ukraińców doszło do tego po trafieniu okrętu pociskami Neptun. Po tamtym zdarzeniu do placówek pocztowych w całej Ukrainie zaczęły tworzyć się olbrzymie kolejki. Wszyscy chcieli bowiem nabyć znaczek upamiętniający symboliczny sukces broniących się sił ukraińskich.
Raport Wojna na Ukrainie
Czytaj też:
Bild: Sojusznicy Władimira Putina znikają w tajemniczych okolicznościach