„To Żuża. Z Mariupola. Ma starte opuszki łapek”. Mężczyzna z psem przebył szokującą drogę

„To Żuża. Z Mariupola. Ma starte opuszki łapek”. Mężczyzna z psem przebył szokującą drogę

Żiża pod opieką wolontariuszki
Żiża pod opieką wolontariuszki Źródło: Facebook / Людмила Швайка
Przez pięć dni uciekali pieszo z Mariupola, aż w końcu pies nie był w stanie samodzielnie iść. Wolontariuszki z Zaporoża opisały wstrząsającą historię mężczyzny, który postanowił na własną rękę ratować się z oblężonego miasta.

Mariupol od 1 marca znajduje się pod rosyjskim ostrzałem. W zablokowanym mieście, w którym od pierwszych dni oblężenia narasta kryzys humanitarny, pozostaje nadal około 100 tys. osób. Władze miejskie szacują, że ponad 20 tys. mieszkańców zostało zabitych, choć dokładna liczba ofiar nie jest znana. Dziesiątki tysięcy osób najeźdźcy wywieźli przymusowo w głąb Rosji. Obecnie w mieście panuje narzucony przez Rosjan reżim z zakazami poruszania się. Okupanci nie wpuszczają pomocy humanitarnej, przez co od dawna brakuje leków, żywności czy bieżącej wody. Ostatnim punktem oporu pozostaje huta Azowstal.

Mimo ogromnie trudnej sytuacji i otoczenia miasta przez Rosjan, nie brakuje osób, które usiłują uciec z mariupolskiego piekła. Ukraińskie media opisują historię mężczyzny, który miał przejść pieszo drogę do Zaporoża. O jego niezwykłej ucieczce piszą dwie wolontariuszki: Ludmiła Szwajka i Halina Odnorog. Kobiety zaopiekowały się nie tylko uchodźcą, ale też jego psem.

Pięć dni wykańczającej wędrówki

Mieszkaniec Mariupola zabrał bowiem nie tylko torbę i reklamówkę z niezbędnymi rzeczami, ale też swojego czworonoga. Z małą suczką Żużą przez pięć dni szedł przez okupowane tereny, aż dotarł do Zaporoża. „Pięć dni na piechotę. Na własne ryzyko, bo gdy wyruszali w drogę, wcale nie wiedzieli, jaka jest sytuacja w okolicy i czy zdołają pokonać taką odległość na własnych nogach i łapkach. Pod ostrzałem, w niepogodę i upał, kilkakrotnie żegnając się z życiem” – relacjonowała drogę jedna z wolontariuszek.

Ludmiła Szwajka podkreśliła, że suczka po przebyciu tej drogi miała starte opuszki łapek. Jej właściciel nie wierzył z kolei, że mu się udało, polegając na intuicji, dotrzeć do oddalonego o około 240 km miasta. Na zdjęciach udostępnionych przez drugą z wolontariuszek widać dłonie mężczyzny, jego dobytek i suczkę.

facebookCzytaj też:
Część żołnierzy rosyjskich wycofuje się z Mariupola. Nie są kierowani do Rosji