Prezydent Mołdawii przemawiała na konferencji prasowej z przewodniczącym Rady Europejskiej Charlesem Michelem. Zaznaczyła, że Mołdawia nie widzi „bezpośredniego” zagrożenia wybuchem niepokojów w związku z wojną na Ukrainie pomimo „prowokacji” prorosyjskich separatystów, do których dochodziło w Naddniestrzu. Separatystyczny region jest zdominowany przez ludność rosyjskojęzyczną. Separatyści obwinili Ukrainę o szereg ataków i eksplozji.
– Nie widzimy bezpośredniego zagrożenia w najbliższej przyszłości, ale oczywiście mamy plany awaryjne na takie scenariusze, które są mniej optymistyczne lub pesymistyczne – powiedziała na konferencji Sandu.
Dodała, że mołdawska policja robi, co może, po swojej stronie Dniestru, aby zapewnić stabilność. Prezydent i jej rząd obarczyli winą za incydenty „prowojenne” frakcje separatystów. Potępili także komentarze rosyjskiego generała z zeszłego miesiąca, że Rosja zamierzała przejąć terytorium Ukrainy, aby połączyć się z separatystami w Mołdawii. Więcej pisaliśmy o tym tutaj.
Charles Michel o Mołdawii: Trzeba uniknąć eskalacji
– Unia Europejska rozważa dodatkowe wsparcie wojskowe dla Mołdawii – powiedział w środę przewodniczący Rady UE Charles Michel podczas wizyty w Kiszyniowie. Dodał, że Wspólnota może zapewnić Mołdawii większe wsparcie wojskowe, a także „większą pomoc we wzmocnieniu sił tego kraju”.
Michel doprecyzował, że będzie to dodatkowe wsparcie w dziedzinach logistyki i cyberobrony, na które Unia Europejska już wyraziła zgodę. Odmówił podania szczegółów, ale powiedział, że „bardzo ważne jest uniknięcie jakiejkolwiek eskalacji”.
Jedno ze źródeł dziennika „The Times” przekonywało ostatnio, że wiele wskazuje na możliwość ataku Rosjan na Mołdawię w najbliższym czasie. Przejęcie kontroli nad tym krajem pozwoliłoby też Rosjanom otworzyć nowy front w wojnie z Ukrainą – mogliby od zachodu zaatakować Odessę.
Czytaj też:
W co gra Putin w sprawie Mołdawii? Gen. Skrzypczak: Czarny scenariusz, ale mało realny