Rosyjski dyktator nie wyciągnął w czasie wystąpienia na Placu Czerwonym żadnego asa z rękawa z tej prostej przyczyny, że go nie ma. Mobilizacji nie ogłosił, bo boi się buntu, uciekając w majaczenia upadającego dyktatora, oblężonego w swoim bunkrze.
Z wielkiej rosyjskiej chmury znów poleciał marny deszcz. Stojący na Placu Czerwonym, przed mocno przerzedzonymi przez Ukraińców szeregami swoich żołnierzy, Putin niczym nikogo nie zaskoczył. Jednym wyjątkiem jest nawiązanie do ofiar tej obronnej rzekomo wojny, jaką Rosja toczy na Ukrainie.
Widać wyraźnie, że rozmiaru strat rosyjskich nie daje się ukryć – stąd obietnice pomocy państwa dla rodzin poległych i próby wykręcania się od odpowiedzialności za masakry ukraińskich cywilów. Putin zarządził minutę ciszy dla uczczenia ich śmierci, ale swoi zwyczajem wykręcił rzeczywistość o 180 stopni, uznając za ofiary tych, którzy zginęli na Ukrainie w 2014 roku, broniąc rosyjskiej dominacji nad tym krajem.
Źródło: Wprost
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.