Nie było mnie tu w 2014 roku, gdy weszli Rosjanie, bo w lutym urodziłam córkę. Ale przeżywałam każdy milimetr postępującej wojny z wielkim bólem. Do Ukrainy i na Donbas wróciłam zawodowo w 2018 roku, również po to, by być tu dziś i powiedzieć, jak Donbas się ukrainizuje. W pozytywnym tego słowa znaczeniu.
Nie mam porównania, jak było wcześniej, bo mnie tu nie było. Zaczęłam przyjeżdżać w 2018 roku, po czterech latach wojny w Donbasie, gdy wszystko już tu było inaczej, niż wcześniej. Bo wcześniej w zasadzie wszystko tu odbywało się po rosyjsku, w języku, który jest mi całkowicie obcy, w przeciwieństwie do ukraińskiego.
Chyba najlepszym komplementem było pytanie w 2021 roku w okolicach Zołotego w obwodzie Ługańskim, czy jestem z Zaporoża, bo mój ukraiński brzmi „tak jakoś kozacko”.
Źródło: Wprost
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.