O niskim morale rosyjskich żołnierzy napisano już podczas tej wojny wiele. Kolejny wgląd w nastroje panujące w armii okupanta daje jednak nagranie przechwyconej przez SBU rozmowy. Żołnierz agresora podczas połączenia z żoną ujawnił, że jego oddział był gotów strzelać do generała, próbującego zmusić podwładnych do walki. Tak bardzo nie chcieli szturmować ukraińskich pozycji, że woleli zaryzykować zdradę i późniejszą karę ze strony swoich dowódców.
Służba Bezpieczeństwa Ukrainy ujawniła, że przechwycona rozmowa dotyczyła żołnierzy walczących w obwodzie donieckim. Rozkazy wydawał im generał Walerij Sołodczuk. — Zaczął wymachiwać lufą, strzelać. Krzyczał, że ich załatwi, jeśli nie pojadą. I to wszystko. Na to młody chłopak: „Idź, spadaj!”. K***a, wyciągnął granat, mówi: „Chodź, zastrzel mnie! Razem się tu wysadzimy”. Tyle. Oddziały specjalne zaczęły szturchać nas lufami, my ich naszymi lufami. Jeszcze trochę i wszyscy by do siebie strzelali. On wsiadł do swojego samochodu i odjechał – opowiadał dzwoniący do żony Rosjanin.
Z zarejestrowanej rozmowy wynikało także, że w jego brygadzie spośród 600 osób pozostało jedynie 215. Spośród 12 samochodów posiadanych na początku wojny pozostały im z kolei tylko trzy. Gdy żona poprosiła męża, by wracał do domu, ten zapewniał ją, że wcale nie ma ochoty zostawać na Ukrainie.
Raport Wojna na Ukrainie
Otwórz raport
Czytaj też:
Gen. Skrzypczak dla „Wprost”: Ukraina zdradzona, ale zdrajców spotka katastrofa. Już nadciąga