Władze Danii zaalarmowały w piątek opinię publiczną, że rosyjski okręt wojenny wtargnął na duńskie wody terytorialne. Do zdarzenia doszło na północ od wyspy Bornholm na Morzu Bałtyckim, położonej między wybrzeżami Szwecji i Polski.
Nie sposób mówić o jakiejkolwiek pomyłce, gdyż do wtargnięcia doszło dwukrotnie w ciągu jednego dnia. Co więcej, data zdarzenia nie wydaje się przypadkowa. Na Bornholmie odbywa się bowiem impreza pod hasłem „Festiwal Demokracji”.
„Metody zastraszania nie działają na Danię”
W wydarzeniu biorą udział m.in. wysocy rangą urzędnicy państwowi, a także przedstawiciele biznesu. Duński minister spraw zagranicznych Jeppe Kofod określił akcję Rosjan – a właściwie pokaz ich siły – za „niedopuszczalną”.
„Głęboko nieodpowiedzialna, rażąca i całkowicie niedopuszczalna rosyjska prowokacja w środku #fmdk”. Metody zastraszania nie działają na Danię”– skomentował na Twitterze minister.
To nie pierwsze tego typu działania Rosjan
Natomiast duński minister obrony Morten Bodskow uspokajał w lokalnych mediach, że incydent nie stanowił bezpośredniego zagrożenia dla festiwalu lub mieszkańców wyspy. Dodał jednak przy tym, że to już nie pierwsze naruszenie przez Rosję duńskiego terytorium.
– Musimy zaakceptować fakt, że Morze Bałtyckie staje się obszarem wysokiego napięcia – mówił Bodskow.
Ministerstwo Spraw Zagranicznych Danii wezwało w tej sprawie ambasadora Rosji. Na chwilę obecną nie wiadomo, w jaki sposób próbował tłumaczyć działania rosyjskiej marynarki wojennej
Czytaj też:
Ukraińcy chwalą się sukcesem. Trafili rosyjski holownik „Wasilij Biech”