S. dowiózł nas szczęśliwie w jedną i drugą stronę, po czym jak gdyby nigdy nic bawił się z Teksasem. To jeden z setek psów, jakie przybłąkują się do żołnierzy na froncie. Ale ten wybrał polsko-ukraińsko-amerykańską ekipę Damiana. Nie szczeka, kocha ludzi, jest zazdrosny o każdego innego psa i będzie bronił swoich do upadłego. Szuka domu. Nasi medycy, którzy w weekend zjechali na chwilę do Polski, zadbali o zwierzaka i postanowili znaleźć mu nowego pana albo panią. Żeby w końcu nie bał się gradów, bo na dźwięk tych rakiet, zresztą bardzo charakterystyczny, reagował wyjątkowym strachem.
Gdy dojeżdżamy na pozycje, oblegają nas kolejne psy. Żołnierze dzielą się tym, co mają, bo zdezorientowane zwierzęta zupełnie nie potrafią się odnaleźć na pierwszej linii frontu. Wiele z nich głuchnie wskutek licznych eksplozji. A tych tu nie brakuje, bo Rosjanie strzelają czym się da i ile się da. Ukraińcy zresztą nie pozostają dłużni – wymiana ognia trwa całą dobę.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.