Rachat Alijew, którego aresztowano w piątek na wniosek kazachskiej prokuratury pod zarzutem udziału w uprowadzeniu dwóch bankowców, został zwolniony z aresztu po wpłaceniu 1 mln euro, lecz musi pozostać w Austrii w związku z procedurą ekstradycyjną. W sobotę Alijew zaapelował do austriackich władz, by nie dopuściły do jego ekstradycji, gdyż jego życie byłoby po powrocie do kraju zagrożone.
"Austrii nie wolno mnie wydawać systemowi, w którym moje życie i życie mojej rodziny jest zagrożone" - powiedział Alijew, który do chwili zdymisjonowania go pod koniec maja był ambasadorem Kazachstanu w Wiedniu.
Alijew odrzuca stawiane mu zarzuty, twierdząc, że są sfabrykowane na zlecenie Nazarbajewa, którego publicznie skrytykował.
Rzecznik prokuratury wiedeńskiej Gerhard Jarosch powiedział, że sprawa ewentualnego wydania Alijewa może być długa i skomplikowana, bowiem Austria i Kazachstan nie mają porozumień ekstradycyjnych.
Aresztowanie Alijewa, który zapowiedział, że chce się ubiegać o prezydenturę w roku 2012, oznacza, jak pisze Reuters, nową fazę walki o władzę i wpływy w Kazachstanie - państwie bogatym w ropę, gdzie kluczową rolę w polityce odgrywają powiązania rodzinne i klanowe.
pap, em