Zaledwie kilka godzin temu informowaliśmy, że z szeroko rozumianego rządu premiera Wielkiej Brytanii odeszło ponad 20 parlamentarzystów. Jednak już wieczorem liczba ta wzrosła do 38.
Delegacja ma wzmóc presję na premierze?
W środę z rządu odeszli m.in. wysłannik handlowy David Duguid oraz sekretarz parlamentarny James Sunderland. Skala rezygnacji jest tak duża, że przyszłość Borisa Johnsona w fotelu premiera stanęła pod znakiem zapytania.
Co więcej, jak donosi BBC, do siedziby Johnsona przy Downing Street w Londynie udała się delegacja członków jego gabinetu, która ma żądać złożenia dymisji. Wydaje się jednak wątpliwe, by wizyta przyniosła oczekiwany skutek.
Johnson nie zakłada wcześniejszych wyborów
Podczas środowego przemówienia w Izbie Gmin Johnson jasno zadeklarował, że nie zamierza składać urzędu. – Zadaniem premiera w trudnych okolicznościach, gdy otrzymał kolosalny mandat, jest iść dalej i to właśnie zamierzam zrobić – skwitował Johnson apele ws. swojej rezygnacji.
Tego samego dnia zapowiedział, że nie zamierza przeprowadzić wcześniejszych wyborów parlamentarnych, aby pozostać u władzy. – Nie widzę absolutnie żadnej potrzeby przeprowadzania wyborów (...) Oczywiście, że to wykluczam, najwcześniejsza data wyborów powszechnych (...) to 2024 – uzupełnił Johnson.
Partyjny komitet zmieni regulamin?
Może jednak dojść do sytuacji, że upór premiera na niewiele się zda. Regulamin jego ugrupowania, tj. Partii Konserwatywnej stanowi, że jeśli jej lider zdobędzie wotum zaufania, to w ciągu następnych 12 miesięcy nie można zorganizować kolejnego głosowania nad jego odwołaniem. Johnson uzyskał wotum zaufania 6 czerwca.
Jednak kryzys jest na tyle poważny, że Komitet 1922 r. – czyli frakcja Partii Konserwatywnej, reprezentująca szeregowych posłów – ma rozważać zmianę przepisów, aby pozbyć się premiera. Jak donosi Sky News, wspomniany komitet ma zebrać się w tej sprawie w poniedziałek.
Pokłosie afery obyczajowej
Przypomnijmy: premier Wielkiej Brytanii stanął w ostatnich dniach w obliczu największego kryzysu politycznego od chwili objęcia urzędu. Z jego rządu odeszło już blisko 40 osób, w tym dwóch ministrów: sekretarz zdrowia Sajid Javid oraz kanclerz skarbu Rishi Sunak.
Ich decyzje to pokłosie sfery obyczajowej, która dotyczy posła Partii Konserwatywnej Christophera Pinchera. 29 czerwca polityk miał obmacywać pod wpływem alkoholu dwóch mężczyzn. To kolejne tego typu zachowanie. W 2017 r. Pincher był oskarżony o napaść seksualną.
Johnson słyszał o sprawie Pinchera
W tym samym roku miał też położyć rękę na wewnętrznej stronie uda jednego z kolegów posłów, a w grudniu 2021 r. i czerwcu 2022 r. obmacywać innego torysa. Z kolei między 2019 r. a 2020 na zachowanie polityka wpłynęła oficjalna skarga. Wewnętrzne postępowanie dyscyplinarne potwierdziło niewłaściwe zachowanie.
Brytyjska opinia publiczna zastanawiała się, czy Boris Johnson wiedział o tych ekscesach, kiedy proponował Pincherowi funkcję whipa, czyli posła, którego zadaniem jest utrzymywanie dyscypliny wśród kolegów podczas głosowań. Ostatecznie okazało się, że premier Wielkiej Brytanii miał taką wiedzę.
Czytaj też:
Rewolucja w brytyjskim rządzie. Kolejni ministrowie podali się do dymisji