Dwie amerykańskie rodziny – Waltonów z Teksasu i Arroyo z Wisconsin – połączyły siły w sądowej batalii przeciwko serwisowi społecznościowemu TikTok. Sprawa toczy się o niemałą stawkę – w obu rodzinach dzieci – odpowiednio 8- i 9-letnia dziewczynka – straciły życie w wyniku uduszenia. A pośrednio winnym tragedii ma być właśnie TikTok, serwis wyświetlający (i pozwalający opublikować własne) krótkie filmiki.
W USA niemal dwie trzecie użytkowników serwisu to młode osoby w wieku od 16 do 24 lat. Ale krótkie filmiki – odpowiednik instagramowych rolek lub youtube’owych shortów – jak widać uzależniają także znacznie młodszych, między innymi wyzwaniami.
W tym wypadku chodziło o blackout challenge, czyli wyzwanie-omdlenie. Dzieciaki wstrzymują oddech lub blokują drogi oddechowe, by zemdleć, a omdlenie ma powodować dodatkowe doznania. Wystarczy przycisnąć klatkę piersiową gdzieś poniżej tchawicy. Wiem, bo w latach 90. też bawiliśmy się tak na którymś z obozów – wychowawcy nie mogą przecież pilnować nas przez cały czas.
Ale tym razem to challenge, tiktokowe wyzwanie. Ma swoją nagrodę – socialmediową „sławę”, którą trudno nawet nazwać sławą, jest po prostu numerycznym wymiarem popularności konkretnego wpisu. Ma też zasięgi – o rzędy wielkości większe niż dziecięca poczta pantoflowa, a to dzięki algorytmom mediów społecznościowych, które „decydują”, co wyświetlić, a co ukryć przed użytkownikami aplikacji.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.