Gazeta zauważa, że "jest jeszcze daleko do palenia książek na rozkaz Hitlera, ale sądząc z okólników ministerstwa wydanych w Warszawie przez pewnych podsekretarzy z Ligi Polskich Rodzin (...) w marzeniach radykalnych katolickich polityków niewiele do tego brakuje".
Dziennik informuje, że sugestie MEN wywołały taką falę protestów, że "premier Jarosław Kaczyński poczuł się zmuszony, by się temu przeciwstawić", zaś lista nowych lektur być może nie przejdzie. "Ale - dodaje włoski publicysta - to następna trucizna, która płynie z szeregów władzy".
Następnie dziennik wymienia powody, dla których autor propozycji, wiceminister Mirosław Orzechowski postanowił usunąć z listy lektur klasyków światowej literatury. W tym kontekście "La Repubblica" analizuje twórczość Goethego. Jak pisze gazeta chodzi nie tylko o to, że "Faust uprawia seks przedmałżeński", a "młody Werther pozwala sobie na uwodzenie zamężnej kobiety", lecz również o to, że "Goethe to Niemiec".
"Polska chętnie inkasuje fundusze UE, z których 40 procent płacą Niemcy, ale każdego dnia Berlin jest przedstawiany przez rząd niemal jak Berlin Hitlera" - pisze Andrea Tarquini.
Informując następnie o tym, że na "celowniku Orzechowskiego" są także Witold Gombrowicz i Gustaw Herling-Grudziński włoski dziennikarz stwierdza: "Nie byli oni oczywiście lewicowymi intelektualistami, lecz dzisiaj w Warszawie myśl krytyczna drażni także wtedy, gdy jest konserwatywna".
Włoska gazeta zwraca uwagę na to, że propozycja zmian lektur to "druga cenzorska wpadka" w Polsce w ciągu zaledwie kilku dni, po propozycji zakazania filmu o Teletubisiach.
Dziennik wyraża opinię, że pomysł wiceministra Orzechowskiego, by zakazać wszystkiego, co "według niego pachnie kulturą homoseksualną czy alternatywną" przypomina praktyki z Iranu.
"Bracia Kaczyńscy, pod naporem krytyki, stają murem i nie aprobują tego" - zaznacza "La Repubblica".
ab, pap