Do tragedii doszło w mieszkaniu w Rotterdamie, na terenie dzielnicy Charlois, w ubiegłą niedzielę, 17 lipca. W mieszkaniu przebywało wielu członków rodziny.
„Obok niego leżał nóż”
Oprócz półrocznej dziewczynki i jej rodziców, którzy przebywali w jednym z pokojów, obecni byli także wujek i babcia dziecka, którzy przebywali w kuchni.
- W pewnym momencie moja siostra [matka dziecka – red] krzyknęła: „Dziecko! Spójrzcie na dziecko!”. Obok niego leżał nóż, krew była wszędzie - relacjonował wujek dziewczynki.
Na pomoc ruszył jeden z sąsiadów
Dziecko miało podcięte gardło, ale jeszcze żyło. Matka i babcia wzięły je na ręce i wybiegły przed budynek. Wołały o pomoc i próbowały zatrzymać przejeżdżających obok kierowców.
Krzyki zaalarmowały sąsiadów. Jeden z nich pobiegł uruchomić własne auto, po czym próbował jak najszybciej przetransportować dziecko do szpitala. Niestety, zmarło ono w drodze.
- Babcia dziewczynki usiadła przy mnie z dzieckiem, matka z tyłu. Jechałem przez miasto jak szalony, czułem się jak w filmie. W pewnym momencie przestałem słyszeć dziecko – relacjonował mężczyzna.
Policja zapobiegła samosądowi
W międzyczasie przed wspomnianym budynkiem zebrał się tłum sąsiadów, którzy szybko rozeznali się, co zaszło. Gdy na ulicę wyszedł ojciec dziecka, jeden z sąsiadów zadał mu pytanie, czy to on zabił własną córkę.
Zapytany pokiwał twierdząco głową. Zostałby on zapewne zlinczowany, gdyby w tym momencie na miejsce zdarzenia nie przyjechała policja i nie uspokoiła tłumu.
Zabójca był leczony psychiatrycznie
Zatrzymany to 22-letni Ruud S. Holenderskie media donoszą, że to zawodowy żołnierz, zatrudniony w dziale informatycznym w Holenderskich Siłach Zbrojnych. O kilku miesięcy przebywał na urlopie zdrowotnym.
Matka zabójcy tłumaczyła dziennikarzom, że syn leczył się psychiatrycznie, a policja wielokrotnie miała odwiedzać jego mieszkanie z powodu „napiętej sytuacji rodzinnej”.
Czytaj też:
Pogrzeb 4-letniej Lisy, która zginęła w ataku w Winnicy. Ksiądz wybuchnął płaczem