Centrum Komunikacji Strategicznej i Bezpieczeństwa Informacji na łamach portalu Ukrinform zebrało główne fake newsy i narrację rosyjskiej propagandy z ostatnich dni. Wyróżniono cztery główne tematy: fałszywą broń „wysokiej celności” w odpowiedzi na amerykańskie wyrzutnie na Ukrainie M270, Władimir Putin szykuje nową Hiroszimę, okupanci wypatrują donosicieli i urzędników paszportowych oraz „drugi front” przeciwko Zachodowi.
Pierwszy przypadek dotyczy nowej fazy wojny z Ukrainą ogłoszonej przez ministra obrony Rosji Siergieja Szojgu. Rosyjska propaganda informowała o odpowiedzi na wyrzutnie HIMARS, które są utrapieniem dla rosyjskich żołnierzy. Podawano m.in., że „udanie zniszczono” dwie instalacje, sfingowano sprzedaż trzeciej oraz „uderzono” za pomocą rzekomej broni wysokiej celności w obwodzie donieckim. Teraz takie informacje mają się pojawiać w odniesieniu do wyrzutni M270.
Wojna Rosja – Ukraina. Władimir Putin potrzebuje sukcesów
Rosjanie w obliczu porażek potrzebują bowiem jakiegoś „zwycięstwa”, a najlepiej nada się do tego nowoczesna broń z Zachodu, która w rzeczywistości uderza w rosyjskie magazyny i zakłóca cały system logistyczny. Propaganda ma również być kierowana w stronę rosyjskich żołnierzy, aby ich uspokoić. Również rosyjscy rekruterzy dostali „oręż”, aby przekonywać wolontariuszy, że będą służyć z dala od linii frontu.
Drugi wątek dotyczący „nowej Hiroszimy”, kolportowany przez rosyjską propagandę, związany jest z niezwykle kosztowym atakiem rakietowym na Dniepr, który wyniósł 78 milionów dolarów. Wówczas zaczęły pojawiać się informacje o niezwykle toksycznym składniku paliwa rakietowego. Celem było wywołanie paniki wśród ludności cywilnej, a przez to zmuszenie Kijowa do kapitulacji, na zasadzie „lepszy zły pokój niż dobra kłótnia”.
Ukraińcy nie chcą donosić w przeciwieństwie do Rosjan
Trzeci temat dotyczy wytworzenia wrażenia o „okropnym” życiu na Ukrainie oraz „sielance” w okupowanych terytoriach. Pojawiły się doniesienia o obchodach Dnia Metalurga w Mariupolu. Do miasta mieli przyjechać elektrycy i mają być spodziewani kolejni. Wszystko to, aby zwabić ludzi z „metropolii”. Putin miał również problem, bo w Melitopolu nie ma takich sytuacji jak w Rosji, gdzie np. matki donoszą na własnych synów, którzy nie chcą iść do armii i na wojnę.
Rosyjscy okupanci zmagają się z problemami, że nikt nie chce dla nich pracować. Nie pomagają nawet zachęty finansowe. W okupowanym Berdiańsku miejscowy kolaborant nie zdążył z paszportami i przygotowaniem pseudoreferendum, więc został zwolniony i na jego miejsce ściągnięto „weterana” z Rosji. Z kolei w Chersoniu grożą deportacją poza region.
Wojna na Ukrainie. „Drugi front” przeciwko Zachodowi
Ostatnia narracja dotyczy „drugiego frontu” przeciwko Zachodowi. Ma to polegać na tym, że każda „nowa propozycja Putina ma być gorsza od poprzedniej”. Wszystko zaczęło się od kwestii wywołania głodu na masową skalę. Kolejnym elementem ma być wywołanie napięć, tak aby politycy uzależnieni od wyborców byli skłonni do większej „elastyczności”. Tu szczególnie skupiono się na Berlinie.
Centrum Komunikacji Strategicznej i Bezpieczeństwa Informacji na koniec podsumowało, że „Europejczycy zdają sobie sprawę z tego, że ich wyższe rachunki są bezpośrednio związane z tym, co się dzieje na Ukrainie”. Dodano, że „kluczem będzie przetrwanie zimy, bo jeśli Zachód ugnie się przed Putinem, to wówczas nadejdzie zima nuklearna”.
Czytaj też:
Władimir Putin wzbrania się przed podjęciem jednej decyzji. To może wywołać napięcia w Rosji