Premier Izraela Yair Lapid przemawiając na uroczystościach z okazji zmiany kierownictwa w Krajowej Komisji Energii Atomowej zasugerował, że kraj ten posiada pewne zdolności obronne i ofensywne, co zostało zrozumiane jako odniesienie do broni jądrowej.
– Arena operacyjna w niewidzialnej kopule nad nami jest zbudowana na zdolnościach obronnych i ofensywnych oraz na tym, co zagraniczne media nazywają „innymi zdolnościami”. Te inne zdolności utrzymują nas przy życiu i utrzymają nas przy życiu tak długo, jak my i nasze dzieci tu jesteśmy – powiedział Lapid.
"Siła jądrowa" czy "moc energetyczna"?
Izrael należy do państw, które oficjalnie nie dysponują bronią jądrową, ale w rzeczywistości ją posiadają. Powszechnie uważa się, że mają kilkaset głowic - twierdzi CNN. Jak dodaje, Izrael prowadzi politykę „nieprzezroczystości”, co oznacza, że tamtejsi politycy robią jedynie insynuacje, że taką broń posiadają. Pierwsze takie mętne oświadczenie zostało wydane na początku lat 60. przez ówczesnego wiceministra obrony Szimona Peresa, który powiedział wówczas, że Izrael „z pewnością nie będzie pierwszym, który wprowadzi broń nuklearną do regionu”.
Niedawno były premier Ehud Olmert uchylił rąbka tajemnicy o nuklearnym potencjale swojego kraju, gdy odnosząc się do tego tematu wymienił Izrael obok Stanów Zjednoczonych, Rosji i Francji. Później próbował się z tego wycofać.
Benjamin Netanjahu również kiedyś określił Izrael jako „siłę jądrową”, szybko poprawił się mówiąc o „mocy energetycznej”.
Czytaj też:
Koniec sporu polsko-izraelskiego. „Nasze stosunki mają wrócić do normy”