Ze wstępnych informacji wynika, że płomienie pojawiły się na werandzie domu wczesnym rankiem w piątek. Policja stanowa Pensylwanii potwierdziła nazwiska sześciu ofiar, ale nie zidentyfikowała jeszcze najmłodszych dzieci w wieku pięciu, sześciu i siedmiu lat – informuje BBC. Z policyjnego raportu wynika, że trzem dorosłym udało się uciec przed płomieniami.
Zorientował się, że zna ten dom
Strażak Nescopeck Volunteer Fire Company Harold Baker, który brał udział w akcji gaśniczej powiedział agencji prasowej Associated Press, że zmarli to jego syn, córka, teść, szwagier, szwagierka, troje wnucząt i dwóch innych krewnych. Doprecyzował, że trójka zmarłych dzieci – dwóch chłopców i dziewczynka – nie mieszkali w domu, a jedynie odwiedzali rodzinę, kiedy wybuchł pożar.
W rozmowie z gazetą Citizens' Voice Baker powiedział: Kiedy skręciliśmy w Dewey Street, od razu wiedziałem, co to za dom. – W trakcie akcji gaśniczej usiłowaliśmy się do nich dostać, ale nie było o tym mowy. Nie byliśmy w stanie tego zrobić – przyznaje.
Nie ma dowodów, by ogień podłożono celowo
Sąsiad strażaka przyznał, że oglądał telewizję, kiedy usłyszał podejrzany odgłos. Wyjrzał na zewnątrz i zorientował się, że pobliski dom stanął w płomieniach.
Policja poinformowała w piątek, że trwa dochodzenie, ale prokurator okręgowy hrabstwa Luzerne Sam Sanguedolce powiedział Associated Press, że nie zostanie uznane za kryminalne, chyba że władze stwierdzą, że ogień został podłożony celowo.