Do czego zdolna jest Rosja w Zaporoskiej Elektrowni Atomowej? „Skala katastrofy osiągnęłaby 7 poziom”

Do czego zdolna jest Rosja w Zaporoskiej Elektrowni Atomowej? „Skala katastrofy osiągnęłaby 7 poziom”

Zaporoska Elektrownia Jądrowa w Enerhodarze
Zaporoska Elektrownia Jądrowa w Enerhodarze Źródło: PAP/EPA
Rosjanie grożą wysadzeniem siłowni jądrowej w Enerhodarze, największej w Europie i trzeciej co do wielkości na świecie. Ukraińcy alarmują o możliwości podwyższonego promieniowania, bo nie mają kontroli nad zakładem od marca, a teraz został ostrzelany. Trzeba powiedzieć jasno: każda ze stron straszy i przesadza. Nie należy pić płynu Lugola ani jeść tabletek z jodem, należy zachować spokój i obserwować rozwój wydarzeń, pamiętając, że Rosjanom katastrofa nuklearna nie jest potrzebna. Ale mając w tyle głowy, że mamy do czynienia z nieobliczalnym narodem.

Elektrownia atomowa w Enerhodarze skupiająca 40 proc. energetyki jądrowej naszego sąsiada (6 reaktorów po ok. 1000 MW) jest od marca okupowana przez Rosjan. Prezydent Wołodymyr Zełenski, odpowiadając w wywiadzie dla polskich dziennikarzy na energetyczne pytania „Wprost” przyznał, że siłownia zaspokaja w zasadzie tylko własne potrzeby, że już na początku była ostrzeliwana przez Rosjan, i że zarówno w jej kierunku, jak i w kierunku innych elektrowni atomowych w kwietniu, w rocznicę katastrofy w Czarnobylu, wypuszczone zostały rakiety wroga (wszystkie zostały zestrzelone).

Rosjanie trzymają w niewoli ukraińskich pracowników elektrowni, przywieźli też tam siłą swoich pracowników Rosatomu, którzy po czasie zwracali się do strony ukraińskiej z prośbą o ewakuację. Teraz orkowie znów ostrzelali kompleks w Enerhodarze, ewakuowali „swoich”, trzymają załogę ukraińską, grożą wysadzeniem elektrowni na zasadzie „albo będzie nasza, albo będzie tu pustynia”.

Z drugiej strony jednak zaporoska siłownia może być im potrzebna do zapewnienia dostaw energii elektrycznej na Krym, co wcale nie jest technicznie niemożliwe.

Źródło: Wprost