W poniedziałek, 8 sierpnia, agenci Federalnego Biura Śledczego przeszukali Mar-a-Lago, tj. rezydencję byłego prezydenta USA Donalda Trumpa w Palm Beach na Florydzie. Przeszukanie zakończyło się wyniesieniem z rezydencji ok. dwudziestu pudeł.
Część dokumentów oznaczona jako „ściśle tajne”
Dziennikarze podejrzewali wówczas, że znajdowały się w nich dokumenty, które Trump miał nielegalnie zabrać ze sobą z Białego Domu, gdy ustępował on z urzędu prezydenta. „The Wall Street Journal” właśnie potwierdził te przypuszczenia.
Z ustaleń dziennika wynika, że podczas rewizji rezydencji Trumpa agenci odzyskali m.in. jedenaście zestawów tajnych dokumentów. Część z nich miała być oznaczona jako „ściśle tajne”, co oznacza, muszą być przechowywane wyłącznie w ściśle oznaczonych obiektach rządowych.
Prawnicy Trumpa twierdzą, że dokumenty odtajniono
Reprezentujący byłego prezydenta prawnicy twierdzą, że w trakcie sprawowania urzędu skorzystał ze swoich uprawnień i odtajnił odnalezione w Palm Beach dokumenty.
Natomiast sam Trump skomentował w mediach społecznościowych, że w trakcie przeszukania „rząd mógł uzyskać wszystko, czego chciał, gdybyśmy to mieli”. Podkreślił, że jego ludzie „w pełni współpracowali” podczas wizyty agentów FBI.
Zarzuty o manipulowanie wartościami nieruchomości
Przeszukanie Mar-a-Lago to niejedyne zmartwienie Trumpa, które może pokrzyżować mu plany ponownego ubiegania się o fotel prezydenta Stanów Zjednoczonych.
Nowojorska prokuratura prowadzi bowiem postępowanie przeciwko niemu, dwójce jego dorosłych dzieci – synowi Donaldowi Juniorowi i córce Ivance – oraz jego firmie Trump Organization.
Śledczy badają, czy nie zaniżano wartości należących do Trump Organization nieruchomości, aby płacić niższe podatki, a także czy nie zawyżano jej, gdy ubiegano się o udzielenie kredytów.
Czytaj też:
Nowojorska prokuratura bada finanse Trumpa i jego bliskich. „Odmówiłem odpowiedzi na pytania"