Dziennik „La Repubblica” opublikował efekty trwającego 10 miesięcy śledztwa, które włoscy dziennikarze prowadzili wspólnie z portalami Bellingcat i The Insider oraz gazetą „Der Spiegel”. Dziennikarze opisują szpiegowską operację Moskwy, w której rosyjska agentka przeniknęła do dowództwa Sojuszu Północnoatlantyckiego oraz VI Floty Stanów Zjednoczonych. Na jej trop wpadli dzięki danym, które wcześniej pozwoliły ustalić sprawców otrucia Siergieja Skripala.
Okazało się, że agentka Olga Kołobowa przyjęła fałszywe nazwisko „Maria Adela Kuhfeldt”. Twierdziła, że jest córką Peruwianki, która przyjechała na igrzyska olimpijskie w Moskwie w 1980 roku. Nowym znajomym opowiadała, że została porzucona przez matkę, a sama dorastała w Rosji. Działała głównie we Włoszech, krążyła między Rzymem a Neapolem. Oficjalnie prowadziła swój sklep z biżuterią, którą projektowała. Jednak dziennikarze ustalili, że sprzedawała podrobione chińskie pierścionki.
„Maria Adela” przyjaźniła się z oficerami NATO
Kobieta pracowała również w jednej z organizacji charytatywnych w Neapolu. To właśnie dzięki temu udało jej się nawiązać kontakt z oficerami NATO, którzy często pojawiali się na wydarzeniach tej organizacji. Tam „Maria Adela” zaprzyjaźniła się z licznymi oficerami, miała również romans z jednym z przedstawicieli NATO, a z czasem stała się gościem na wydarzeniach Sojuszu i amerykańskiej armii.
Jak się okazało, w 2018 roku wyjechała w pośpiechu z Włoch do Rosji, zrywając wszystkie swoje włoskie kontakty. Później twierdziła, że przeszła chemioterapię, co jednak najprawdopodobniej było kłamstwem. Z ustaleń dziennikarzy wynika, że Kołobowa uciekła wkrótce po ustaleniu tożsamości rosyjskich agentów, którzy otruli Siergieja Skripala. Moskwa najprawdopodobniej wycofała agentkę ze względów bezpieczeństwa.
Nie wiadomo jednak, jakie informacje przekazała Rosjanom Olga Kołobowa. Dziennikarzom udało się za to ustalić, że kobieta ma w Rosji dwa mieszkania, w tym jeden luksusowy apartament, a prywatnie jest córką wysoko postawionego wojskowego.
Czytaj też:
Gen. Skrzypczak dla „Wprost”: Tego Rosjanie w swoich prognozach chyba nie uwzględnili