Biełgorod to rosyjskie miasto położone w odległości około 40 kilometrów na północ od granicy z Ukrainą. Stanowi ono jedną z baz zaopatrzeniowych i wypadowych rosyjskich wojsk walczących na Ukrainie. W nocy z poniedziałku na wtorek do mediów społecznościowych trafiły nagrania, na których widać tłumy mieszkańców zgromadzonych na dworcu kolejowym. Rosjan miały wystraszyć odgłosy wybuchów.
Wybuchy w Biełgorodzie. Rosjanie uciekają
Spanikowani chcieli wydostać się pociągami z miasta do Moskwy, oddalonej o ponad 600 kilometrów. Na innych nagraniach widać prawdopodobnie spadające rakiety. Strona rosyjska potwierdziła wybuchy. Twierdzi jednak, że to efekt ostrzeliwania celów po stronie ukraińskiej.
twittertwitter
Seria pożarów składów broni i paliwa
W ostatnim czasie doszło do kilku pożarów składów amunicji i paliwa na terytorium Rosji w pobliżu granicy z Ukrainą.Lokalne władze przekonywały, że pojawienie się ognia to efekt między innymi wysokich temperatur. 23 sierpnia gubernator obwodu biełgorodzkiego Wiaczesław Gładkow przekazał na Telegramie, że „z powodu upałów (i wystąpienia efektu soczewki) w Timonowie zapaliła się amunicja, która nie została zneutralizowana przez saperów”. Dodał, że „nie ma ofiar”. Poinformował też, że część mieszkańców wsi ewakuowała się na własną rękę do bliskich w okolicznych osadach, a dla części władze jednego z dystryktów zorganizowały transport do sanatorium. „Sytuację mam pod osobistą kontrolą, służby operacyjne pracują na miejscu” – oświadczył. Do pożaru składu amunicji w Timonowie w obwodzie biełgorodzkim doszło też 18 sierpnia.
Ale Rosjanie obwiniali też Ukraińców za wcześniejsze wybuchy. Kijów oficjalnie unika wprost brania odpowiedzialności za eksplozje po stronie rosyjskiej, ale pozwala sobie na ironiczne komentarze w mediach społecznościowych.
Czytaj też:
Trwa ukraińska kontrofensywa na południu kraju. Doniesienia o pierwszych sukcesach