W czwartek Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej (MAEA) rozpoczęła inspekcję w elektrowni w Zaporożu. Członkowie misji rozmawiali z jej pracownikami w obecności rosyjskiego wojska i pracowników Rosatomu. Wieczorem 1 września szef agencji Raphael Grossi poinformował, że pięciu członków misji pozostanie na terenie zakładu.
Jeden z ekspertów pytał, dlaczego utkwiony w ziemi pocisk skierowany jest w stronę elektrowni, co wskazywałoby na to, że został wystrzelony z okupowanego terytorium. „Gdy pocisk spada, obraca się o 180 stopni” - brzmiała odpowiedź.
twitter
„Ciekawe, co wykaże raport” - napisał na Twitterze Anton Geraszczenko, doradca szefa MSW Ukrainy.
Rosyjski „eksperci” w zaporoskiej elektrowni. Odpowiadali na pytania MAEA
„Jeśli zastanawiasz się, kim są rosyjscy „eksperci” towarzyszący Rafaelowi Grossiemu w Zaporożu. To Renat Karchaa, doradca szefa Rosatomu, „socjolog” bez wykształcenia inżynierskiego, z mrocznym pochodzeniem. Mogę sobie tylko wyobrazić, jakie „dowody” przedstawili” - skomentowała Maria Awdiejewa, szefowa eksperckiej grupy do spraw Ukrainy European Expert Association.
Szczegóły czwartkowej inspekcji przedstawił w rozmowie z portalem espreso.tv jeden z pracowników elektrowni chcący zachować anonimowość.
- Prowadzili Grossiego po trasie wokół zakładu, pokazywali członkom zespołu „mapy dojazdu” oraz oświadczenia od „zaniepokojonych obywateli” na temat potrzeby zatrzymania ostrzału – powiedział pracownik ZNPP.
Według niego, Rosjanie przekonali przedstawicieli misji, że na stacji są oddziały ochrony radiologicznej, chemicznej i biologicznej, a nie jednostki bojowe armii rosyjskiej i to pracownicy elektrowni odpowiedzialni są za ostrzały. - To był cyrk - ocenił.
Czytaj też:
Kolumna samochodów przed zaporoską elektrownią. Ławrow przekazał oczekiwania względem MAEA