MAEA podsumowała sytuację w Zaporoskiej Elektrowni Atomowej. Oceniła bezpieczeństwo

MAEA podsumowała sytuację w Zaporoskiej Elektrowni Atomowej. Oceniła bezpieczeństwo

Zaporoska Elektrownia Jądrowa
Zaporoska Elektrownia Jądrowa Źródło: Wikimedia Commons / DENAMAX
We wtorek 6 września w krótkim raporcie dla Rady Bezpieczeństwa ONZ misja MAEA stwierdziła, że elektrownia w Enerhodarze ma wystarczająco dużo mocy, by bezpiecznie pracować. Poniedziałkowa przerwa w dostawie prądu wywołała spore wątpliwości w tej kwestii.

W poniedziałek Enerhoatom donosił o odłączeniu od ukraińskiej sieci ostatniego działającego reaktora Zaporoskiej Elektrowni Atomowej. Rzecznik spółki energetycznej zastrzegł jednocześnie, że technicy pracują nad przywróceniem połączenia.

„Dzisiaj, 5 września, w wyniku pożaru, spowodowanego przez ostrzały, odłączona została linia Ferospławna, to znaczy ostatnia linia łącząca węzeł elektrowni z siecią energetyczną Ukrainy” – czytaliśmy w komunikacie. Informowano też, że „w ciągu ostatnich trzech dni rosyjskie wojska okupacyjne kontynuowały intensywny ostrzał terytorium wokół Zaporoskiej Elektrowni Atomowej”.

Strona rosyjska i ukraińska wzajemnie oskarżały się o tworzenie ryzyka katastrofy nuklearnej. MAEA nie opowiedziała się za żadną z dwóch wersji. We wtorek przekazała jedynie, że zapasowa linia energetyczna elektrowni została wyłączona w celu ugaszenia pożaru, ale nie została zniszczona i będzie podłączana z powrotem. Specjaliści dodali, że elektrownia ma wystarczająco dużo energii, by bezpiecznie pracować i zostanie podłączona do sieci, kiedy tylko zapasowy generator będzie znów dostępny.

Obecność misji MAEA na terenie Zaporoskiej Elektrowni Atomowej została zredukowana do zaledwie dwóch osób. Jeszcze w poniedziałek wysłanników agencji ONZ było sześciu. Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski w poniedziałek ostrzegał świat przed „katastrofą radiacyjną” i zaznaczał, że bombardowanie jasno pokazuje, iż „Rosjanie nie dbają o to, co powie MAEA”.




Raport Wojna na Ukrainie
Otwórz raport


Czytaj też:
Rosja woli spalić gaz za 10 mln dolarów dziennie niż sprzedać go Europie