We wtorek 6 września w ukraińskim mieście Berdiańsk położonym w obwodzie zaporoskim nad Morzem Azowskim doszło do wybuchu. W centrum miasta w pobliżu kantoru niedaleko budynku administracji cywilno-wojskowej samochód został wysadzony w powietrze. Świadkowie donosili również, że było słychać strzały.
W ramach kolejnych doniesień podano, że w wyniku eksplozji ranna została jedna osoba. Okazało się, że jest nią Artem Bardin, który otrzymał status „wojskowego komendanta” po tym, jak do miasta wkroczyły okupacyjne siły. Początkowe doniesienia mówiły, że Bardin został ciężko ranny.
Wybuch samochodu z prorosyjskim szefem administracji w Berdiańsku
Członek tymczasowej prorosyjskiej administracji obwodu zaporoskiego i szef ruchu „My razem z Rosją” Władimir Rogow sytuację nazwał „atakiem terrorystycznym”. Dodał, że dodatkowo w wyniku eksplozji uszkodzone zostały trzy inne samochody, ale w środku nikogo nie było.
W międzyczasie pojawiły się informacje, że Bardin nie żyje. Rogow jednak je zdementował. Podkreślił, że lekarze wciąż walczą o życie prorosyjskiego „komendanta” Berdiańska. Sam Bardin miał stracić sporo krwi, amputowano mu również nogi.
Rosja. Chaos informacyjny ws. Artema Bardina
W sprawie szefa miejscowej administracji panuje chaos informacyjny. Anglojęzyczny Kyiv Post w depeszy AFP opublikowanej we wtorek informuje, że Bardin jest poważnie ranny. Z kolei we wpisie w mediach społecznościowych zamieszczonym w środę podano, że „komendant” Berdiańska zmarł. Informacji nie potwierdzają jednak rosyjskie media.
Czytaj też:
Zamach bombowy przed ambasadą Rosji w Kabulu. Są zabici i ranni