– Przez dłuższy czas nie mogłem zrozumieć, co to się świeci na horyzoncie. Czasami widziałem, jak jakieś jaskrawe kropki wznoszą się i gdzieś znikają. Myślałem, że może to działa nasza obrona przeciwlotnicza. Nie od razu zorientowałem się co to jest i jak daleko. Od mojego domu do Biełgorodu jest 60 km – opowiada Wadym Bielikow. – W czerwcu poprawiła się pogoda, przejrzystość powietrza i widoczność. Zobaczyłem, że kropka idzie wysoko w górę i wyżej. Znika gdzieś, a minutę później słychać eksplozję przy ziemi. Dotarło do mnie, że to światło na niebie jest z Biełgorodu, a świetlna kropka to start rakiety – dodaje.
Wadym jest moim przyjacielem i świetnym filmowcem. W lepszych czasach pracował dla charkowskiej telewizji, bywał w Polsce. Pamiętam, jak z dużą, jeszcze starego typu kamerą zdobył Babią Górę.
Teraz od sześciu miesięcy jest bezrobotny. Wszystkie kanały telewizyjne w Charkowie zawiesiły działalność, pracuje tylko dwóch operatorów serwisów informacyjnych. Kolega Wadyma, również operator, rozładowuje wagony, drugi – prezenter telewizyjny, służy w Siłach Zbrojnych Ukrainy. Wadym zapewnia, że gdyby go wezwali, też poszedłby do wojska. Ale póki co mobilizują młodszych.
Musiał się pogodzić z tym, że w najbliższym czasie będzie tylko przejadał zapasy – w mieście nie ma szans znaleźć pracy. Zapisał się na kurs kierowców kategorii C. – Będę kierowcą ciężarówki – śmieje się. A w międzyczasie fotografuje rakiety, które lecą z Biełgorodu.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.